Nowe

Złoty pociąg zwycięstwa

wałbrzych - zamek w Książu - Ja mówię TO - https://jamowie.to foto: flickr

Gdy okazuje się, że być może w pobliżu Twojego domu zakopano skrzynkę złota, to nagle ludzie są sympatyczniejsi i częściej pytają, co tam u Ciebie. A co się dzieje, gdy znajdujesz nie skrzynkę a pociąg? 

Nigdy nie zastanawiałem się gdzie leży Wałbrzych i czy działo się tam coś ważnego. Słyszałem o tym mieście, bo naturalnym jest, że mieszkając w jakimś kraju, co jakiś czas słyszy się o mniejszych lub większych ośrodkach różnego typu. Wałbrzych nie budził we mnie żadnych emocji. Do czasu.

Kilka lat temu celebrując nad jeziorkiem słoneczną majówkę, rozmawialiśmy o wujku Marceliny, który był olimpijczykiem. Marcelina opowiadała nam, jak to wujek, jeszcze w PRL-u, jeździł na zgrupowania do odległej Japonii, USA, a nawet do Wałbrzycha.

Rozumiem, że czytając te słowa może nie odczuwasz ich komizmu, ale tak to zwykle jest z humorem sytuacyjnym: najlepiej smakuje uczestnikom sytuacji, inni słuchając przytaczanej opowieści mogą poczuć jedynie lekkie zażenowanie. Pominę więc fakt, że w przypływie wesołego naśladownictwa podszytego małym piwkiem Wałbrzych okrzyknęliśmy miejscem, w którym Wisła pierwotnie uchodziła do morza, miała stanąć Wieża Eiffla i lądowało UFO. A to tylko niewielki ułamek dobra wykreowanego przez to miejsce.

W grupie jeziorkowej, dla której Wałbrzych był miastem obcym, zadziałał efekt aureoli, a miejsce trafiło na tę samą listę, na której od lat wisi Wąchock czy Sosnowiec.

Jednak Wałbrzych nic nie robił sobie z naszych dowcipów i uszczypliwości i dalej robił swoje, co w tym wypadku sprowadzało się do bycia całkiem dużym miastem na Dolnym Śląsku, które od czasu do czasu zarzuci jakąś ciekawostką z czasów II Wojny Światowej.

Kilka dni temu Wałbrzych wrócił w wielkim stylu. Oto miasto, z którego robiliśmy sobie żarty okazało się być miejscem ukrycia złotego pociągu, który zaginął podczas działań wojennych w latach 40. Na Dolny Śląsk zjechali dziennikarze nie tylko z Polski, ale z całego świata, a chętnych, do podzielenia skóry, która jeszcze nie do końca została zdjęta z niedźwiedzia, pojawiło się naprawdę wielu: Żydzi, Niemcy, Rosjanie i Bóg jeden wie, kto jeszcze.

W pociągu może nie być nic. Co więcej, może okazać się, że i samego pociągu jednak nie ma. Wtedy wszyscy dzielący łupy podzielą się rozczarowaniem i odejdą z pustymi rękami. Niezależnie od wyniku poszukiwań ktoś jednak zyska. Zyska Wałbrzych, o którym zrobiło się głośno. Mieszkańcy mają swoje kilka minut, w okolicy jest kilka ładnych miejsc, a i w samym mieście jest trochę ciekawej architektury. Sam chętnie wybrałbym się na wycieczkę śladami złotego pociągu lub taką na której mógłbym poczuć się jak prawdziwy poszukiwacz skarbów.

Złoty pociąg okazał się świetnym wirusem, który w ciągu kilku dni zaraził nie tylko internatutów, a wszystkich, którzy czerpią wiadomości z jakiegokolwiek źródła. Śledząc tę historię wkroczyłem na dość pokrętne ścieżki wnioskowania, dzięki czemu sformułowałem 3 rzeczy, których każdy powinien uczyć się od Wałbrzycha.

 

1. Nie przejmuj się tym, co inni o Tobie mówią – czy Wałbrzych przejmował się naszymi dowcipami z majówki? Nie! Dalej był Wałbrzychem i mimo, że wielu go wyszydzało, on wałbrzychował dalej.

2. Wytrwale idź do celu robiąc swoje – Wałbrzych przez cały czas robił to, co potrafił robić najlepiej – był całkiem dużym miastem na Dolnym Śląsku. Nie wymyślał nowych rozwiązań: a to może teraz będę wioską….., a może teraz w Pomorskim… Nie! Szedł wytrwale drogą bycia Wałbrzychem.

3. Czasami wystarczy jeden złoty strzał, żeby inni się o Tobie dowiedzieli – bądź na to przygotowany i wykorzystaj go.

Więc może tak na wszelki wypadek przygotować sobie strategię przejęcia władzy nad światem? Nigdy nie wiesz, kiedy będzie potrzebna i jaki pociąg leży zakopany na Twoim podwórku.

Foto: Zamek w Książu, obok Wałbrzycha – Fot. Mariusz Cieszewski (Flickr)

Podziel się wpisem:

Tags:

komentarze: 6

  1. Trochę dziwna metafora ,ale przyjemnie komiczna ,Wspaniale ;)

  2. Jeżdżąc w ukochane Sudety, wielokrotnie przejeżdżam przez Waldenburg i od zawsze to miasto mnie na swój sposób fascynowało. Za pierwszym razem jednak odstręczyło legendami o biedaszybach. Nie da się przecież ukryć, że tętniące życiem miasto położone wśród lasów (stąd nazwa) i na złożach węgla kamiennego, dotkliwie ucierpiało po transformacji ustrojowej w 1989 r. Jeśli z dnia na dzień zamknięto kopalnie, które były głównym źródłem dochodu dla większości mieszkańców, nie powinno dziwić, że poziom bezrobocia skoczył do niebotycznych rozmiarów, a perspektywy zmalały prawie do zera. Wałbrzych został z rdzewiejącymi, odstraszającymi konstrukcjami zlewającymi się z tłem ponurych hałd. Gdzieś nad rozlazłym jak ośmiornica miastem góruje Chełmiec z tęsknotą wspominający lata świetności miejsca, które w czasach II wojny światowej odegrało tak wielką rolę.

    Pierwszy więc kontakt z tym miastem nie należał do najprzyjemniejszych. Odrapane kamienice Wałbrzycha oglądałem przez szybę sunącego nocą autobusu, zmierzającego w Karkonosze. Kto by się tu zatrzymywał… Za drugim razem naprawdę posmutniałem. Nasz górski rajd w Góry Sowie zaczynał się pod wiaduktem niedaleko dworca Wałbrzych Miasto. 8 rano. Co druga osoba pijana. Pada deszcz. Wszędzie szaro i brudno. Świeci pustkami, nudą i bezradnością autochtonicznej ludności, upatrującej zapomnienia w sklepie monopolowym. Taki obraz Wałbrzycha utkwił mi w pamięci na długo.

    Ale nie zrażałem się. Trzeba pamiętać, że Wałbrzych to, prócz uciekającej z miasta młodzieży, miasto pełne tajemnic. Niedaleko przecież powstawał Kompleks Olbrzym. Przejaw szaleństwa Rzeszy. Można tutaj też zobaczyć ostatnią świątynię Hitlera – Totenburg, a także obóz Rosenberg. To tutaj swoją mekkę mają poszukiwacze skarbów, którzy doszukują się przeznaczenia Muchołapki. Można wspiąć się na wymagające szczyty Gór Wałbrzyskich, Kamiennych, Sowich. Można strzelić po kielichu w którymś z uzdrowisk z wodami mineralnymi, albo coś mocniejszego w odrestaurowanym Browarze w Jedlinie-Zdroju. Przecież w oddalonym o parę metrów pałacu swoją siedzibę miała tajemna organizacja Todt. Wreszcie można szukać Złotego Pociągu. I bardzo dobrze. To duża szansa dla Wałbrzycha i całej okolicy, by z pomocą jeszcze jednej legendy ratować wspaniałe ziemie Dolnego Śląska. Nawet jeśli pancerny skład to tylko świetnie zaprojektowany viral marketingowy – wyobraźnia działa. Moja fascynacja Wałbrzychem nigdy nie zmaleje. Niech się darzy w złocie!

    1. Dzięki za świetne spojrzenie na Wałbrzych z drugiej strony :)

  3. Ja Wałbrzych znam z książek, gdzie zawsze był tłem czegoś niezwykłego i tajemniczego :) Chrzanić pociąg! I tak chętnie bym się tam wybrała, żeby zobaczyć, czy dostrzegę trochę tej atmosfery przedstawianej przez pisarzy :)
    (Co do pociągu, to słyszałam plotki, że to po prostu opóźniony Intercity :D)

    1. Podasz jakiś tytuł?
      Pociąg już na Allegro sprzedany ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.