BiznesPraca

W tym kraju nie ma pracy

nie ma pracy

Siedzę u klienta i pracujemy nad strategią marketingową. Jego asystentka umawiała wczoraj rozmowy kwalifikacyjne. I co? Na 7 umówionych osób nie pojawiło się… 6. Co z nimi do cholery jest nie tak?

Dzisiaj od godziny 11:00 w biurze mieli się pojawiać ludzie, których CV były na tyle interesujące, żeby zaprosić ich na rozmowę kwalifikacyjną. Wczoraj dostały zaproszenie, potwierdziły przybycie. To był ich ostatni kontakt z firmą. I co? I później większość narzeka, że nie ma pracy, że jest ciężko i w ogóle źle.

Wiecie co Wam powiem? Jak się chce, to się znajdzie. Może nie będzie to od razu praca marzeń, ale zawsze zajęcie, które będzie dawało przychód. A dzięki temu zdobędziecie doświadczenie i zejdziecie z garnuszka rodziców.

Jeżeli ktoś mi powie, że nie znam życia i nie wiem jak to jest mieć pracę, której się nie lubi, to wyśmieję. Kilka lat temu kładłem asfalt na drodze, żeby zarobić na swoje studia. Myślicie, że to była ciekawa, rozwijająca praca? Ale lubiłem tam chodzić. Mimo, że od ludzi, z którymi pracowałem, słyszałem, jak to było dobrze za komuny, a każdego ranka wciskano mi szklankę wódki w dłoń. Lubiłem tam chodzić, bo chyba nigdzie indziej nie poznałem tak dobitnie smaku ciężkiej, fizycznej pracy. Pracy, która dla mnie była wyborem, ale dla wielu była koniecznością. I nauczyłem się do niej szacunku. Ale to jest już kwestia podejścia i nastawienia.

Śmieszą mnie ludzie, którzy mają wyższe wykształcenie i wolą siedzieć na bezrobociu, na utrzymaniu rodziców, niż iść do pracy fizycznej, bo im wykształcenie nie pozwala, bo przecież nie po to uczyli się tyle lat. Ale już od jakiegoś czasu powinniśmy być świadomi, że nawet 3 tytuły magistra nie są gwarancją pracy. Dużo cenniejsze są umiejętności, które można zdobyć podczas praktyk, w wolontariacie, czy po prostu pracując w zespole. Dużo cenniejsze jest wyjście na imprezę, wypicie kilku browarów z kumplami z roku i stworzenie znajomości. Dużo cenniejsza jest wreszcie znajomość podstaw kultury osobistej i chęć zdobywania nowych doświadczeń – nawet jeśli jest to doświadczenie udziału w rozmowie kwalifikacyjnej.

Nie pierwszy raz widziałem dzisiaj pracodawcę, który czeka na kandydata, a ten nie pojawia się na rozmowie. Gdybym widział to pierwszy raz, to pewnie szukałbym przyczyn w ofercie firmy lub w słabych opiniach na forach internetowych. Ale tego typu sytuacje pojawiają się dość często. Część osób, które nie przychodzą znajduje pracę w innym miejscu i pewnie ciesząc się swoim sukcesem zapomina o czekającej ich rozmowie. Ale co się dzieje z całą resztą? Kataklizmy?

Być może nie mamy łatwych czasów i nie żyjemy w najbardziej kolorowej rzeczywistości. Ale chyba każdy powinien być tego świadomy, bo ta rzeczywistość nie zaczęła się 5 minut temu. I każdy powinien walczyć o swoje doświadczenia. To też jest kwestia podejścia i nastawienia, które można zmienić lub wypracować. A jednak wielu tego nie robi. I wtedy zaczynam myśleć, że niektórzy robią wszystko, żeby obudzić się z ręką w nocniku i móc ponarzekać.


Bądź na bieżąco! Zostaw e-mail i dostawaj wpisy pełne wiedzy oraz inspiracji na mailaRaz w tygodniu.

[contact-form-7 404 "Nie znaleziono"]

foto: fakesalt via photopin cc

Podziel się wpisem:

Tags:

komentarze: 27

  1. Wiesz Andrzeju, częściowo winny jest również brak umiejętności prowadzenia takich rozmów. W szkołach ludzie 'zdobywają’ pusta, nieprzydatną wiedzę (w cudzysłowie, bo większość i tak się zapomina). Nie ma w programie nauczania nic praktycznego. Miałem w LO (dobre 12 lat temu) coś takiego jak 'przedsiębiorczość’. Kobieta tłumaczyła nam namolnie, co to jest przedsiębiorczość i jacy są ludzie przedsiębiorczy – ale żeby nam powiedzieć jak napisać CV, albo jak skutecznie szukać pracy to już niebardzo. Sam kiedyś zrezygnowałem, stojąc przed drzwiami, z rozmowy – bo się po prostu wystraszyłem tego, że mam rozmawiać z kimś obcym, i zachwalać przed nim moje zalety (których, jak uważałem, mam tak niewiele). Sądzę, że to też jest istotne. Taki Ty czy Bartek nie macie problemu, żeby wejść do nieznanego człowieka i normalnie z nim gadać. Ja swobodnych rozmów przez telefon nauczyłem się pracując jako kurier – wcześniej odebranie telefonu z banku było dla mnie problemem – i uwierz mi, że znam osobiście ludzi w moim wieku (30) dla których rozmowa z call-center nadal stanowi problem nie do przeskoczenia.

    Jakie wymówki sobie znajdują ludzie, którzy nie przychodzą na spotkania? To proste:
    'na pewno dostali 300CV (to akurat może być prawda, odzew na ogłoszenia zamieszczane w necie jest porażający – kij z tym że 99% maili nadaje się do śmietnika), zaprosili pewnie ze 30 osób (to akurat mało prawdopodobne – licząc nawet 15min na rozmowę, który pracodawca miałby tyle czasu na gadanie z kandydatami), to mnie na pewno nie wezmą’
    'na pewno to tylko ściema, żeby inni pracownicy myśleli, że była rekrutacja, a i tak zatrudnią kogoś znajomego’
    itp.itd.

    Niestety, problem leży nie tyle w tym, że ludziom się nie chce pracować – winne są raczej różnego rodzaju lęki, obawy i przede wszystkim – strach przed niepowodzeniem.

    Natomiast zgodzę się w 100% co do jednego – rozmowy kwalifikacyjne są cholernie ważne. Raz z ogłoszenia trafiłem na rekrutację dla 'domokrążców’ – jakieś pojemniki próżniowe. Okazało się, że faktycznie w ogłoszeniu wśród masy tekstu była zawarta informacja o 'sprzedaży bezpośredniej’ – przeoczyłem. Z początku chciałem wyjść od razu ale uznałem, że skoro przejechałem pół Warszawy na to spotkanie, to zobaczę co z tego wyniknie. Oczywiście pracy nie wziąłem bo sprzedaż bezpośrednia to coś co mnie osobiście drażni, i nie umiałbym tego robić szczerze i przyzwoicie. Ale po godzinie słuchania prezentacji o pojemnikach wiem, że w ten sposób żadnego pojemnika bym nie sprzedał – po godzinie znałem wszystkie zalety i miałem świadomość 'fantastyczności’ tego wynalazku – ale handlowiec nawet nie wspomniał o cenie – choć pytaliśmy go kilka razy. My godzinę wysiedzieliśmy – ale gdyby mnie podkusiło, żeby kogoś takiego do domu wpuścić – to po 10 minutach bez konkretów bym go wyprosił ;) – zawsze to jakaś nauka dla mnie ;)
    (wyszedł mi komentarz prawie równie długi jak wpis ale mam nadzieję, że wybaczysz ;) )
    pozdrawiam

    1. ciekawa uwaga z tym strachem. Jednak wciąż uważam, że tylko część osób rezygnuje z rozmów z powodu strachu, a większość nie przychodzi, bo np. im się nie chce. A – tak jak napisałeś – już sama rozmowa jest ważnym doświadczeniem i można się w jej trakcie nauczyć wielu rzeczy.
      My zamiast przedsiębiorczości mieliśmy często w szkole dodatkową lekcję chemii. I myślę, że w wielu innych wyglądało to tak jak u Ciebie i u mnie…

  2. A ja tam się cieszę, bo jeśli inni nie przychodzą na rozmowy, to ja mam większe szanse, żeby dostać pracę ;).

  3. W tym kraju jest praca, ale dla ludzi z minimum rocznym doświadczeniem. Gdy kończysz studia i CV masz puste, to możesz liczyć tylko na cud….. Skończyłam dzienne studia,więc ciężko było dzielić studia z pracą. Na pierwszym roku studiów zajęcia miałam od pon-pt.,w pt. po południu oraz w sob. i niedz. pracowałam w sklepie spożywczym. Na drugim i trzecim roku studiów nie byłam wstanie pogodzić studiów i pracy za dużo było nauki. Na studiach magisterskich należałam do Akademickiego Biura Karier.Uczelnia dla 50 najaktywniejszych studentów zafundowała 3 miesięczna pracę. Studia skończyłam rok temu siedzę na bezrobociu od roku czasu. Wysłałam 1000 CV . W ciągu ostatniego roku byłam tylko na 5 rozmowach kwalifikacyjnych. Oprócz wysyłania CV, chodziłam osobiście do pracodawców,proponowałam firmą pracę wolontariacką o to co słyszałam od pracodawców: ,, Musielibyśmy udostępnić pani biurko i komputer,ale ich nie mamy . No ręce mi opadały człowiek chce za darmo pracować a oni,że biurka dla mnie nie mają!!! Na staż z MUP,żeby dostać się to trzeba było być rok bezrobotną i samemu sobie znaleźć pracodawcę, który Cię zatrudni chyba,że odbędzież staż w budżetówce to wtedy po skończeniu stażu nie muszą Cię oni zatrudnić. Podczas rocznego szukania pracy trafiały mi się fuchy jako hostessa, korepetytorka. Dostałam się w końcu na 6 miesięczny staż. W Polsce oficjalna stopa bezrobocia wynosi ok 14%, oczywiście w tej grupie są ludzie, którzy wolą żyć na zasiłku niż pójść do pracy, ale na pewno nie 14proc. Podsumowując ,,Syty głodnego nie zrozumie” Pozdrawiam z Kielc

    1. „Syty głodnego nie zrozumie” ktos inny powie, ze „jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz”. Wszystko zależy od tego, na jakich studiach bylaś i jakiej szukasz po nich pracy. Jeżeli nie ma doświadczenia to w malym mieście może być trudno coś znaleźć od razu cos dobrego.

      1. Moje sprostowanie, skończyłam studia humanistyczne. Po tylu miesiącach szukania pracy byłam skłonna podjąć pracę poniżej moich kwalifikacji zawodowych. Wysyłałam też takie CV, gdzie nie było napisane,że mam studia wyższe, ponieważ kilku pracodawców z butików, sklepów spożywczych pytało się mnie: ,, dlaczego pani po 5 latach studiów chce pracować w sklepie ze spinkami”. Pracodawcy bali się,że ,, ucieknę” ze sklepu woleli zatrudnić studenta bo mniejszy podatek za niego płacą. W Kielcach w galeriach handlowych, sklepach spożywczych pracuje ok 95 proc studentów!!! . Humanista musi mieć minimum rok doświadczenia, aby zadzwonił do niego telefon. W Kielcach mieszka ok 210 tys ludzi, więc to nie jest aż tak maleńkie miasto. W końcu jesteśmy województwem !;) Wysyłałam CV do większych miast, ale nikt nie dzwonił.

        1. Gosia – z całym szacunkiem, ale kończenie studiów humanistycznych w kraju w którym od lat kasuje się technika, a tytuł inżyniera jest rzadkością, to trochę 'strzał w kolano’. Humanistów mamy aż nadto, brakuje ludzi z wiedzą techniczną. Wynika to bezpośrednio z wielkiego boomu na Licea Ogólnokształcące w latach 90 (i te gadanie rodziców i otoczenia 'no co Ty? do technikum/zawodówki będziesz szedł jak robol? idź do LO’… a potem, po tych bzdetnych LO trzeba było tych ludzi gdzieś szkolić dalej, więc zrobił się kolejny boom na studia bo 'bez magistra jesteś nikim’ – jakie kierunki są najprostsze? humanistyczne… więc wyrosło takich szkół z kierunkami typu 'europeistyka’, 'kulturoznawstwo’, 'socjologia’ czy wreszcie mój faworyt – TURYSTYKA – bo takie było najprościej założyć, bo kadrę do takich można znaleźć za każdym rogiem. Żeby odpalić studia inżynierskie, moja szkoła musiała znaleźć grono Doktorów, do kompletu ze dwóch Profesorów zwyczajnych i jednego Profesora Nadzwyczajnego (jakkolwiek to nie brzmi ;P). A do Turystyki? Starczy 2 doktorków co odwalą wykłady i paru magistrów od ćwiczeń

          1. Oczywiście masz rację. Nasuwa mi się piękne powodzenie,, Mądry
            Polak po szkodzie”. Niestety większość młodych ludzi 19/20-latków wybierających się na studia nie martwi się na zapas . Młodym ludziom wydaję się,że za 5 lat jakoś to będzie. Niestety do grona takich ludzi ja też należałam. Nie chcę,żeby to zabrzmiało tak,że młodzi ludzie mają fiu bździu w głowie. Ale to jest tak jakbym zastanawiała się wieku 26 lat co ja będę robiła na emeryturze, jeśli w ogóle dostanę emeryturę;) Nie wiem czy rozumiesz mój tok myślenia. Jedynie cieszę się,ze państwową uczelnie skończyłam, nie musiałam płacić czesnego. No i naprawdę na te 3 trzeba było mieć jakąś wiedzę.

          2. Zgadzam się z Gosią, również mieszkam w tym żałosnym mieście czyli w Kielcach. Rożnica jest taka, że skończyłem transport na pśk, ale reszta taka sama bo pracy bez doświadczenia/znajomosci dla mnie nei ma. Nawet na staż nikt mnie nie chcę, bo Up już pieniędzy nie ma, a pracodawca przecież nie zainwestuje w pracownika. Podjąłem decyzję, że uciekam stąd jak najszybciej bo w tym mieście potrafią tylko betonować zieleń i pomniki stawiać…

          3. Nie twierdzę, że studia humanistyczne są strzałem w dziesiątkę, wszyscy dobrze wiemy, że nie. Ale nie sądzę też, że należy generalizować i mówić, że nagle wszyscy mają iść na studia techniczne, bo zwyczajnie nie każdy się do tego nadaje. Studia humanistyczne może i nie są gwarancją pracy (na pewno nie w zawodzie), ale też nie zamykają ścieżki do różnych zawodów w przyszłości. Na marginesie, tak jestem w trakcie studiów humanistycznych (teraz bardziej humanistyczno-ekonomicznych, ale nie zmienia to za wiele) i mam pracę (nie w sklepie itp.). Nie twierdzę, że jest łatwo, ja miałam szczęście, ale szczęście podparte tym, że przez prawie pół roku dawałam z siebie wszystko za darmo… Do czego zmierzam? Do tego, że całkowicie zgadzam się z Andrzejem – jak się chce to można, nawet po studiach humanistycznych. Choć też nie neguję, że miejsce zamieszkania może mieć duże znaczenie. A wracając jeszcze do wpisu – sytuacja z rozmowami przypomina mi tylko jak bardzo ludzie potrafią być niepoważni w tym co robią. Bo czy jeden krótki telefon naprawdę tyle kosztuje?

          4. Nie wiem, gdzie
            mieszkasz, ale ciesz się, że masz jeszcze status studenta. Sporo jest ofert
            pracy dla studentów ( mniejszy podatek) a najlepiej to być studentem
            niepełnosprawnym to wtedy pracodawca się ucieszy. Rozwalają mnie oferty pracy:
            sprzątaczką z grupą inwalidzką. Owszem ,, jak się chce to można, nawet po studiach
            humanistycznych”. Tak naprawdę nie liczy się czy, skończyłeś najlepszą
            uczelnie w Polsce, czy jakąś tam, nieważne czy jesteś po studiach
            humanistycznych, czy po technicznych, ważne jest jakie masz doświadczenie
            zawodowe!!! Ile osób teraz pracuję w swoim wyuczonym zawodzie( nie
            mówię tu o jakiś jednostkach)! Mam pracę, ale musiałam na nią czekać rok
            czasu a przez ten okres byłoby ze mną kiepsko, gdyby nie wsparcie rodziców.
            Z waszych wpisów wynika, że w grupie bezrobotnych są sami
            nieudacznicy, którzy nie mogą znaleźć pracę. Stopa bezrobocia w
            Polsce wynosi ok 14 proc, każda z tych osób jest debilem, próżniakiem? Przez
            ostatnie miesiące moi znajomi pracujący udzielili mi 1005 porad:
            jak znaleźć prace, co robić, co nie robić itd. Wszystko pięknie. Tylko jak
            taki Kowalski siedzi kilka lat na swoim stołku to dawno zapomniał
            jak to jest szukać pracy. Reasumując, każdy jest mądry jak ma pracę,
            każdy udziela rad. Tylko jakby sam posiedział troszkę na bezrobociu to dupa na
            pewno by mu zmiękła. Najciekawsze jest to, że ludzie udzielają
            komuś porad, ale sami ze swoimi problemami nie radzą
            sobie. Rozwalają mnie porady osób, którzy mówią mi
            jak znaleźć pracę a sami narzekają, że zarabiają najniższą krajową.
            To ja się pytam czemu nie zmienią pracę. Tak jak wcześniej napisałam ,, syty
            głodnego nie zrozumie” .Pracujący cieszcie się, że macie prace.
            Zapomniałabym Andrzeju masz 100 procentową rację za swoje nietrafne decyzję
            powinno się odpowiadać i dać się z siebie wszystko, żeby było lepiej J Kończę moją polemikę bo każdy ma swoją rację.

          5. Gosiu – sam siedziałem długo na bezrobociu, i w końcu przyparty do muru wróciłem do pracy, do której obiecałem sobie nigdy nie wracać – robota kuriera to naprawdę ciężki kawałek chleba, z niewdzięcznymi klientami, nienormowanym czasem pracy i żałosnymi zarobkami – ale jak trzeba kasy, to i takiej roboty trzeba się złapać.
            Napisałaś, że wysłałaś tysiąc CV – też tak swego czasu robiłem – to zły pomysł. Niestety, ale żeby dziś znaleźć pracę, trzeba mieć albo znajomych którzy gdzieś nas wkręcą (i nie ukrywam, że obecną pracę właśnie w taki sposób 'dostałem’), albo niestety ruszyć 4 litery od komputera, i pójść osobiście wręczyć CV, zadzwonić – dać coś od siebie (i w ten sposób też prace w życiu znajdowałem). Z tych CV wysyłanych w odpowiedzi na ogłoszenie na gumtree nic nie wynika… w jednej firmie w której kiedyś pracowałem, szukaliśmy nowej pracownicy – wrzuciłem na polecenie szefa ogłoszenie na gumtree i tablica.pl – i chociaż zaznaczyłem, że szukamy kobiety w wieku do 30 lat po studiach (kilka określonych kierunków które nas interesowały – firma była z branży technicznej, więc i kierunki nie były humanistyczne) – to w ciągu tygodnia dostaliśmy łącznie ponad 800CV (zapchali nam skrzynki skutecznie), z czego naprawdę 90% to był śmietnik – ludzie po turystyce, faceci, ludzie powyżej 50 lat – ja rozumiem, że każdy chce pracę – ale jak piszę 'kobieta, poniżej 30 roku życia, po kierunku technicznym’ – to po co wysyła mi CV 50 letni facet po Polonistyce? Nie Twierdzę, że Ty tak robisz – ale uwierz mi – Twoje CV łatwo by było przeoczyć pośród 800 innych z których większość leciała do kosza nawet bez otwierania załącznika.
            I żeby nie było – to nie jest jakiś atak na Twoją osobę – proszę, nie odbieraj tego w ten sposób :) Sam też w życiu popełniłem masę błędów (przez półtorej roku studiowałem dziennikarstwo – głupek ;P), ważne żeby wyciągać wnioski ze swoich decyzji (dobrych i złych) – oraz z doświadczeń innych. Wyciąganie wniosków z doświadczeń innych ludzi jest nawet lepsze – bo nic nas nie kosztuje ;)

          6. Wiktor – dużo w tym racji – obecnie pracuję z Mariuszem w Akademii Przyszłości i chłopak chce iść do zawodówki. Jeszcze parę lat temu, gdybym usłyszał o takich planach, pewnie próbowałbym mu wybić je z głowy. Bo przecież LO takie dobre. Na szczęście społeczeństwo zaczęło zauważać, że po technikach i zawodówkach można mieć dobrą pracę.

    2. Gosia, ale ja się z Tobą zgadzam. Nie twierdzę, że szukanie pracy jest łatwe, ale ten kto szuka, ten w końcu ją znajdzie. Chodzi mi o prezentowaną postawę: Bo mnie się należy. To kwestia podejścia i nastawienia. Pozdrawiam!

      1. Jak chce się znaleźć pracę to się znajdzie tak? Nie wiem czy mieszkamy w tym samym kraju, jednak po studiach – inżynier architekt, pracy od prawie roku znaleźć nie mogę. W biurach bazują na tym ze potrzebuje 2 lat w biurze + rok na budowie, aby zdobyć uprawnienia. Przez 3 lata mam pracować za darmo, żywic się energia słoneczna i spać pod mostem.
        Z kolei w pracy fizycznej mnie nie chcą – bo za wysokie wykształcenie… Koło się zamyka. Na produkcji w zespołach inżynierskich mnie też nie chcą, bo branża nie ta, mimo że znam Solidworksa, AutoCADa, blendera… Chore…
        Od kilku miesięcy się przebranżawiam – kurs CCNA wynikający poniekąd z hobby jakimi są dla mnie komputery. Choć widzę ze tez może być problem. Tydzień temu byłem zaproszony na rozmowę o staż w poczcie polskiej. Oczywiście nie zostałem przyjęty, gdyż państwu się nie spodobało moje wykształcenie… Nawet ze mną nie chcieli rozmawiać na temat sieci telekomunikacyjnych…
        Coraz częściej myślę o samobójstwie. Nie wiem już co dalej robić… Kurs dobiega końca, miała to być droga awaryjna. Rozsyłam aplikacje o darmowy staż, nie otrzymując żadnych odpowiedzi… Mam już tego wszystkiego dosyć…

        1. A próbowałeś szukać pracy w innych miejscowościach? Dostajesz zaproszenia na rozmowy, czy odrzucają Twoje papiery? Wyślij mi swoje CV na maila, zobaczymy, może można coś poprawić.

    3. Gosia, moze jesteś jakims megawyjątkiem, nie chce Cię osądzać, ale nie rozumiem jakim cudem nie da się połączyć studiów, pracy i nauki. To tylko trzy priorytety. Pgodzenie tych rzeczy nie jest łatwe, w ogóle życie dorosłe nie jest łatwe, ale jak sie bardzo chce to sie da. Odroczona gratyfikacja- mało nsu, duzo pracy, rezygnacja z wielu przyjemności= łatwiejsze zdobycie pracy po studiach.

      Troche sie irytuję, jak czytam takie rzeczy, bo moja doba też mam 24 godziny, a:

      -samotnie wychowuje dwójkę małych dzieci (6 i 3,5 roku)
      -uczę się zaocznie w każdy weekend
      -pracuję na pełen etat+ często dodatkowo pracuję wieczorami w domu
      -dokształcam się indywidualnie bo zamierzam się przekwalifikować
      -biegam 2-4 razy w tygodniu
      itd.

      I żyję, nawet mam czas pomalowac paznokcie a czasem ogladnąć dobry film. Dziwne zjawsko. Moja młodsza siostra studentka dzienna tez twierdzi że się nie da. Tylko ona jak moze śpi do 9-ja do 6.30. Ona mieszka w internecie-ja tam czasem wpadam. Ona ogląda telewizję- u mnie telewizor jest po to zeby było z czego ścierać kurz. Ale jak sie jej przypomni, że wypadałoby wreszcie znależć pracę, to jest oburzona bo ona przecież musi się ciągle uczyć! Gosiu, może jesteś wyjątkiem, nie upieram się. Ale irytacja na studenckie „nie da się” pozostaje.

  4. Wg. mnie życie powinno się 'spinać’. Tzn. robię czynność „A”, żeby móc robić czynność „B”. Biegam, żeby być zdrowszym i wysportowanym. Kupuję książkę do gotowania, żeby umieć gotować. Idę na studia (podaż), żeby dostać po nich pracę (popyt) (w ekonomii to prawo jest znane od naprawdę kilku dobrych lat).

    Jeżeli chcę dostać pracę, to muszę pójść na studia po których są wakaty (np. studia inżynierskie). Jeżeli chcę iść na studia, po których nie ma pracy, to powinno się zmienić kierunek studiów. To naprawdę było/jest takie proste. A szukanie teraz winnych, że nie ma pracy dla mnie po studiach humanistycznych jest 'słabe’. Przykro mi :) Może warto się przekwalifikować ?

    Poza tym Andrzej, świetny wpis ;)

    1. ,, Mądry Polak po szkodzie”

      1. @Andrzej: Zgadzam się absolutnie z Tobą, że bardzo często ludzie nie wiedzą czego chcą w życiu. Gdybym od drugiej klasy podstawówki nie wiedział, że chcę iść w stronę technicznych przedmiotów, to pewnie w klasie maturalnej nie wiedziałbym co robić (jak 80-90% maturzystów).

        @Gosia: „Mądry Polak po szkodzie”, ale skoro mądry, to warto pomyśleć co zrobić żeby takiej sytuacji nie powtarzać w przyszłości. Nie znam Cię Gosiu i nie chcę żebyś odebrała moją wypowiedź jako atak. Wiele razy w życiu przejechałem się na swoich złych wyborach i robię to niejednokrotnie.

    2. Zgodzę się z Gosią, że akurat w wieku nastu lat, to człowiek nie do końca jeszcze chyba zdaje sobie sprawę, że od tego, co wybierze, zależy jego życie. Ale skoro każdy wybrał to, co wybrał, to powinien zrobić wszystko, żeby dać radę na kolejnych etapach życia.
      Przekwalifikowanie lub zdobycie unikalnych umiejętności? Zawsze dobry pomysł.

  5. Nie wierzę…Jak można być tak nieprofesjonalnym! Jeden telefon ciężko wykonać? Tak jak złym jest nieiformowanie kandydata o wyniku rekrutacji, tak jeszcze bardziej 'plamą na honorze’ jest niestawienie się na spotkanie- jakiekolwiek, a już te o pracę… Brak słów.

  6. Kurde jak ja to czuje co napisałeś. Teraz jestem w takiej sytuacji, że pracuje z ludźmi którzy mówią o tym jak dobrze było za komuny, jedyne ich zajęcie to praca spanie picie i palenie. Choć mam 20 lat, czuje się jakbym miał 40. Wytrzymałem już 3 miesiące. Wiem że muszę to zmienić i ten Twój post pomógł mi bardzo w ruszeniu się. Zrobiłem nowe CV.

  7. Fajnie napisałeś ale czy miałbyś coś do powiedzenia tym którzy już wszystko obeszli, zapukali do każdych możliwych drzwi ( żadnej pracy się nie boje nawet fizycznej- z tym że nie jestem facetem i w budowlance majster powiedział mi idź dziewczyno bo się nie nadajesz – serio) i wszędzie słyszeli że nikogo nie potrzebują? Co byś takiemu człowiekowi poradził? Pewnie ładnie się mówi jak nie musi się martwić o swój byt – pasożytuje na rodzicach – tak ale jestem pasożytem ale co mam zrobić, gdzie szukać pracy ( w dużym mieście? już tam byłam i nic nie zdobyłam a doświadczenie mam- ja nie śpię na pieniądzach nie mam ich tyle aby poświęcić je na dojazdy na rozmowy z których nic nie wynika bo jestem do choinki na utrzymaniu moich rodziców którzy aby mi dać na dojazd musza zapierdzielać po 10 12 h dziennie).Pomyślałeś kiedyś o tym? Bo pisać ładnie jak się siedzi na ciepłej posadzce to każdy jeden potrafi ale mądrze poradzić to już żaden….

    1. Agia,
      Pracować zacząłem jak miałem 15 lat: promocje, budowa, Anglia, ulotki, restauracje, recepcje, tłumaczenia, fuchy, projektowanie, pisanie. Pracowałem na czarno, za 4,60 zł za godzinę, jedząc chleb z pasztetem i sałatą, żeby odłożyć jak najwięcej. Pracowałem za darmo, w organizacjach studenckich i projektach wolontariackich. Yup, mam teraz fajną pracę, ale pracowałem na to 11 lat, żeby osiągnąć to, co mam.
      Nie jest łatwo, ale można. Zawsze są jeszcze jakieś drzwi, do których można zapukać. Popraw CV, przygotuj się na rozmowę, zmniejsz wymagania dot. umowy, zrób jakieś darmowe kursy internetowe, zapytaj znajomych na Facebooku. Opcji jest wiele, trzeba chcieć je uruchomić.

  8. Wiesz co nie zawsze tak jest ze czeka pracodawca na osobe ubiegajaca sie o prace..ja nie raz na pracodawce nawet czekalam 1 godz ( gdy bylam umowiona na konkretna godzine) w jednej firmie gdzie przyszlam na rozmowe . To jest lekka przesada tymbardziej ze pracodadwca pil sobie kawe wd rugim pokoju i rozmaial przez tel .To bylo bezczelne.ale zalezalo mi woec czekalam..a rozmowa byla katastrofa datego ze czlowiek u ktorego bylam .mowil do mnie jak do olewajacym tonem . Na miejscu nawet sie nie przedstawil, malo tego Powiedzial ” wez soebie krzeslo z pokoju i laskawie usiadz, Daj mi mi jakis swoj papier) , i to wszystko naprawde ton glosu mowil jedno a czyny drugie. . Wystarczylo powiedziec Prosze podaj mi cv swoje. Widac ze brak temu Panu bylo kultury ososobbistej. Jesczsze mi powiedzial ze wynagrozdenie najmniejsza krajowa to za duzo o co prosze.. i ze nie mam doswiadczenia..
    Niedawno ukonczylam staz 5 m na stanowisku kosmetyczka,wczesniej pracowalam tez z klientami jako barmanka w2 firmach. mam dyplomy kursow roznych i tak mam problem ze znaleziem naet innej pracy niz w zawodzie..A mam checi do pracy bo jestem mloda osoba i juz mam taki problem na samym poczatku swojej kariery. to jest przykre. Juz nie wiem co mam poczac.:(

  9. Dla tego pracodawcy zlecają szukanie pracowników zewnętrznym firmą które podsyłają pracowników którzy są zdecydowani. Moja koleżanka podesłała mi taką stronę http://smartmbc.pl/kandydat/oferty-pracy i tutaj bardzo szybko znalazłyśmy pracę i to nie jakieś dorywcze zajęcie tylko normalna praca na etacie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.