Czasami w naszym życiu zawodowym albo prywatnym jest tak, że coś po prostu nie idzie. Starasz się, próbujesz zrealizować zamierzony plan na najróżniejsze sposoby, ale nie da się. Pojawia się pytanie: czy jest sens walczyć o rezultat za wszelką cenę? Być może zaskoczy Cię moja odpowiedź: nie ma sensu.
Każdy lubi, gdy wszystko idzie po jego myśli, puzzle pasują do siebie idealnie, praca daje satysfakcję, a efekty z każdym dniem są w coraz większym stopniu widoczne. Jednak, jak zapewne nie jeden raz przekonałeś się już o tym, w życiu tak łatwo nie jest i wielokrotnie okazuje się, że ścieżka, którą postanowiliśmy podążać jest bardziej wyboista lub nawet kończy się ślepym zaułkiem i trzeba z niej wracać.
Taką sytuację możesz porównać do czytania mega nudnej książki. Jesteś na 95 stronie, książka ma jeszcze 300, a Ty męczysz się przy każdym zdaniu i czytasz na siłę.
W takiej sytuacji znalazłem się na początku tego roku. Jakiś czas wcześniej zacząłem pisać blog o podróżach autostopem. Pełen zapału przez pewien czas tworzyłem treści, publikowałem, patrzyłem jak moje dziecko się rozwija. Pracowałem, nadeszła zima, czasu oraz zapału, który obniżały temperatury, coraz mniej. Dodawałem do bloga nową tematykę, ale coraz mocniej czułem, że to nie jest to: nie da się pogodzić wszystkiego w nazwie dzienniki autostopowe.
Po wielu bitwach stoczonych z samym sobą stwierdziłem, że najwyższy czas powiedzieć koniec, zrobić kilka kroków w tył i zacząć pracę od początku. Wybór okazał się strzałem w dziesiątkę, a obecny blogasek w pełni satysfakcjonuje Kozdębowe widzi mi się.
Czy w tym jest sens?
Zanim jednak do tego doszło, wiele razy rozmyślałem, czy taka decyzja będzie słuszna. Podobnie było z pracą, która przestała dawać satysfakcję, z nauką języka niemieckiego, który w ogóle mnie nie jarał i wieloma innymi sprawami. Taką sytuację możesz porównać do czytania mega nudnej książki. Jesteś na 95 stronie, książka ma jeszcze 300, a Ty męczysz się przy każdym zdaniu i czytasz na siłę. W ogóle Cię nie interesuje, ale lubisz kończyć rzeczy, które zacząłeś, więc czytasz ją, przysypiasz, w sumie to nic z niej nie wiesz. Ale czytasz, bo musisz dobrnąć do końca. Jest sens? No właśnie nie zawsze.
Z książką jest łatwo, bo jeśli nie jest to podręcznik anatomii, a Ty nie studiujesz medycyny, to powinieneś ją bez wyrzutów sumienia odłożyć na półkę lub sprzedać. A jak to jest w życiu? Oczywiście: trochę trudniej. Dlatego zanim podejmiesz decyzję powinieneś odpowiedzieć sobie na kilka pytań dotyczących wykonywanych czynności:
Jakie są plusy i minusy zaniechania?
Weź kartkę papieru i zapisz plusy oraz minusy, które wiążą się z ewentualnym zaniechaniem. Wypisz wszystkie cechy, nawet te, które wydają się naprawdę banalne i pozornie nic nieznaczące. Często to właśnie takie detale, których nagle robi się kilkanaście, przeważają.
Jak wygląda stosunek wkładu pracy do planowanych wyników?
Wiesz o czym mówi zasada Pareto? 80% dóbr znajduje się w rękach 20% społeczeństwa. Podobnie jest w innych dziedzinach życia: 20% klientów generuje 80% przychodów, 20% usług firmy generuje 80% zysków. Zastanów się, ile czasu poświęcasz na dane działanie i jaki będzie jego wynik. Czy faktycznie liczba godzin spędzonych nad danym projektem przełoży się na rzeczywiste zyski dla Ciebie?
Czy jest to dla mnie naprawdę dobre, czy tylko mi się wydaje?
Zwykle w pierwszym momencie, bez zastanowienia każdy wykrzyknie: Tak, oczywiście. Ja też przez długi czas krzyczałem tak w związku z poprzednim blogiem. Ale, gdy zastanowisz się nad tym głębiej, to może się okazać, że odpowiedź nie jest tak oczywista.
Czy mogę zastąpić to czymś, co da podobny efekt?
A odpowiedź na wcześniejsze pytanie nie jest oczywista, gdyż często możesz znaleźć substytut lub rozwiązać daną rzecz w inny sposób. To może być oddelegowanie zadania, obranie innej ścieżki, nauka bardziej atrakcyjnego dla Ciebie języka, decyzja o zaangażowaniu w inny projekt. Alternatyw jest wiele, trzeba jedynie poświęcić chwilę i wyszukać odpowiednią.
Wyznacz deadline
Gdy już zaczniesz podejrzewać, że być może faktycznie Twoje działania zmierzają w złym kierunku, Twój głos wewnętrzny zacznie Cię przekonywać, że tak nie jest. Przecież podjąłeś decyzję. Jej zmiana to coś nowego (a im większa zmiana tym większy sprzeciw), tylu osobom powiedziałeś o swoich zamiarach. W takim wypadku dobrze jest ustawić sobie deadline: danego dnia podejmę decyzję. Deadline to deadline. Termin ostateczny i nieprzekraczalny. Nie ma przesuwania. Ustal go mądrze, ale nie za daleko.
Najważniejsze pytanie: Czy wyniki jest dla mnie ważny?
Są jednak takie projekty, które są po prostu dla nas ważne. Dlatego pytanie: czy wynik jest dla mnie istotny jest pytaniem najważniejszym. Czasami trzeba się przetyrać i pomęczyć, bo skutki zaniechania są zbyt kosztowne. Zwykle te rzeczy związane są z naszym życiem osobistym. Dziecka nie oddasz męża czy żony nie zostawisz z dnia na dzień. Przynajmniej nie powinieneś. Decyzje są ważne, ale jeśli ich efekt wpływa na drugiego człowieka, to nie możemy podejmować ich nie rozmawiając o ich skutkach.
Czasami faktycznie warto coś zostawić, coś przy czym się strasznie męczyliśmy, a całą naszą energię włożyć w inny projekt, który nas bardziej kręci. Jednak trzeba chwilę czasu poświęcić, usiąść i na spokojnie pomyśleć, wypisać wszystkie za i przeciw i przede wszystkim podjąć konkretną decyzję – kończę stare czy zaczynam nowe.
Zgadzam się w 100% :)
Często jest też tak, że jak się „spuści” ciśnienie przez wyciszenie się, to odpowiedzi i możliwości same do nas trafiają. I na takie wyciszenie to najlepsze jest 30 minut snu.
Wystarczy?
To zależy do czego i w jakich sytuacjach… Jeśli przepracowujemy w sobie jakiś nawyk lub gęsty nałóg to oczywiście nie. Bo do tego potrzeba nam konfrontacji z podłogą „jak to nazywam” + właściwą i bogatą wizualizację zmiany i cierpliwość do wielu powtórek. Ale jeśli czujemy w sobie chaos w Ciągu dnia, a potrzebuje żwawego myślenia, bo dane zajęcia których się podjęliśmy od nas tego wymagają to tak. Chociaż sam sen wpływa na wiele aspektów naszego życia, także na temat tego posta czyli pozwala zrobić krok wstecz i spojrzeć na to co robimy z pewnego dystansu. Ten temat tak naprawdę jest bardzo złożony i trudno wszystko opisać w jednym poście czy komentarzu. Tym bardziej, że każdy z nas jest innym człowiekiem i posiada rożne doświadczenia.
Ten artykuł mi zdjął klapki z oczu. Męczę się z jedną rzeczą, która miała mi pomóc w osiągnięciu drugiej, ale paradoksalnie nie pomaga, a szkodzi. Kończę z tym :D
[…] Kozdęba napisał w tym artykule(klik), że czasem warto z czegoś zrezygnować, jeśli to coś nie pozwala nam rozwinąć skrzydeł. […]