Nie mam pojęcia, ile razy w trakcie studiów zastanawiałem się, czy nie rzucić ich w cholerę. Szczególnie na drugim roku, gdy politologia lekko mnie znudziła. Za każdym razem wygrywał jednak strach i chęć bycia konsekwentnym.
Przecież dokonałem wyboru. Nikt mnie nie zmuszał, żebym szedł na te studia.
Spodziewałem się czegoś innego, ale skoro już zacząłem to skończę. Szkoda tego roku w plecy.
I tak w sumie nie wiem, co chcę robić, to już skończę tę politologię.
Jak to będzie wyglądało w papierach? Przecież ludzie, którzy nie kończą studiów mają kłopot ze znalezieniem pracy.
Co powiedzą rodzice? Zawiodę ich, w całej rodzinie będą gadać, jestem z małego miasta to wszyscy się dowiedzą.
Znacie to? Ile człowiek potrafi nagadać się ze sobą i jak bardzo potrafi przekonać się, że mimo że robi niewłaściwie, to jednak warto robić to dalej. Genialne, prawda?
Fakt faktem decyzja o rzuceniu studiów nie jest łatwa. Po pierwsze dlatego, że każdy z nas chce być konsekwentny. To jedna z reguł, o których pisał Cialdini jeśli chodzi o wywieranie wpływu na innych, ale świetnie sprawdza się też w przypadku chęci przekonania do czegoś samego siebie. Chcemy być uważani za konsekwentnych, bo to świadczy o naszej dojrzałości i odpowiedzialności. A każdy 20-latek chce pokazać swoim Starym, że nie jest już dzieckiem i nie zmienia zdania, jak politycy PSL po wyborach.
Po drugie, przed rzuceniem studiów powstrzymuje nas ten sam strach, który pojawia się za każdym razem, gdy czekają nas duże zmiany: pracy, mieszkania, miasta. Strach przed zmianami i przed tym, co inni pomyślą o naszym wyborze. Szczególnie, gdy ci INNI to osoby, które dają nam kasę na mieszkanie i życie studenckie.
Porzucenie studiów dla wielu oznacza konieczność powrotu do domu rodzinnego, znalezienia pracy, a często – co dla wielu jest najgorsze – przyznania się do osobistej porażki.
Karolina Brzezińska: Rzuciłam studia po to, żeby iść na inny kierunek, ale teraz wiem że żyję. I zamiast się męczyć siedząc z nosem w książkach, uczyć się tego co mnie nie interesuje i robić w życiu to czego totalnie nie lubię poszłam na kierunek, po którym nie ma pracy, ale mnie pasjonuje i znalazłam sobie możliwości żeby pieniądze zarabiać (a ponoć po pedagogice to tylko bieda i praca na kasie).
Dodatkowo nie muszę się za wiele uczyć, bo to są rzeczy które lubię i które od tak, same wchodzą do głowy. No i dzięki temu mam czas na życie. Także gorąco polecam rzucanie i szukanie swojej drogi. Teraz, kiedy masz lat 20 czy niewiele więcej to właśnie czas na przygodę. I może właśnie od rzucenia studiów warto ją zacząć. A później? Iść do pracy, wybrać inny kierunek, podróżować? To już zależy tylko od Ciebie. No bo kiedy jak nie teraz? Skocz na głęboką wodę, w wir przygód, póki życie nie wywołało sztormu na Twoim morzu.
W rzeczy samej, trzeba mieć duże jaja, by rzucić studia i zdecydować się na nowy start. Większość nigdy się na to nie odważy, bo opinia innych jest zbyt ważna, a konsekwencje wydają się być zbyt duże. Ale jeśli dobrze się nad tym zastanowić, to już sam wybór studiów na pewno został skomentowany przez tych życzliwych, którzy mieli ochotę go skomentować. Natomiast jeśli chodzi o konsekwencje… wcale nie są aż tak duże w porównaniu do rozczarowania i wściekłości, która może towarzyszyć absolwentowi kończącemu studia i szukającemu pracy w zawodzie, który wygląda jednak inaczej niż się tego spodziewał.
Agnieszka: Co prawda studiów nigdy nie rzuciłam ale miałam rok przerwy – wzięłam urlop dziekański – i w tym czasie zastanawiałam się nad rezygnacją, ewentualnie innym kierunkiem. Ale zauważyłam, że mi osobiście ciężko było zebrać się i regularnie pracować sama w domu, kiedy nie miałam narzuconych żadnych planów zajęć czy grafików. Nie miałam też żadnych konkretnych planów co chciałabym robić po studiach lub ewentualnie zamiast nich.
Dlatego tak myślę, że rezygnacja ze studiów może być dobrą opcją, ale dla kogoś, kto ma jakiś konkretny pomysł na siebie i wie czemu chciałby poświęcić czas zamiast studiowania. No i ma wystarczająco dużo samozaparcia, żeby swój cel realizować :)
Jeśli często zastanawiacie się: czy warto rzucić studia, studia Was męczą, nudzą, wiecie, że nie przydadzą Wam się do niczego w życiu, to warto je rzucić i nie rozpatrywać tego jako porażki. Szczególnie, że obecny system edukacji 3+2 powoduje, że zmiana decyzji nie jest tak brzemienna w skutkach dla większości studiujących.
Osoby, które rzuciły studia i zajęły się pracą lub firmą zwykle chwalą swoją decyzję i cieszą się z jej podjęcia. Mimo wszystko w rzucaniu studiów widzę jedno ALE: jeśli studiujecie dla studiowania, wiecie, że nie będziecie pracować w zawodzie, jesteście na 3 roku, licencjat za pasem, a nauka nie zajmuje Wam dużo czasu to cóż – w takim wypadku zastanowiłbym się nad ewentualnym sensem takiej decyzji. W moim przypadku to był jeden z głównych argumentów, które spowodowały, że zostałem na politologii. Mało wysiłku, dużo wolnego czasu na realizację swoich projektów.
Gdybym jednak studiował budownictwo, prawo, robotykę, siedział z nosem w książkach całymi dniami i wiedział, że to nie jest moja bajka – studia bym rzucił. Kiedyś byłem przekonany, że do CV trzeba wpisać każdy element edukacji, że to zostaje w papierach, pracodawca zwraca uwagę i nieprzychylnie patrzy na zmiennego kandydata. Serio tak myślałem. Ale dzisiaj nikogo nie dziwi, że ktoś miał rok przerwy, bo pojechał do Ameryki Południowej lub po prostu odszedł z mało ciekawego kierunku. Więc czy coś stoi na przeszkodzie? Chyba tylko nasza duma, upór, niechęć przyznania się do wybrania złej ścieżki.
Karolina: Z początku poszłam na politechnikę pod wpływem rodziców (bo łatwiej o pracę po takich studiach), ale wytrzymałam tam tylko rok. To był rok ciężkiej pracy, zarwanych nocy, niezliczonych projektów, zadań których nie rozumiałam i minimum życia towarzyskiego. Prawda jest taka, że o ile radziłam sobie z matematyką tak wszelkie przedmioty które zawierały w sobie coś z fizyki przerastały moją zdolność pojmowania. Spędzałam nad nimi znacznie więcej czasu niż moi znajomi. Po roku się zbuntowałam i uznałam, że nie będę się męczyć w imię nie wiadomo czego, bo nawet nie mogłam powiedzieć, że czuję te studia. Z trudem przekonałam o tym rodziców. Potem poszłam na rok do pracy, żeby wszystko sobie przemyśleć. W końcu zdecydowałam się na ekonomię.
Chociaż nie jestem z niej do końca zadowolona, bo zupełnie czego innego się spodziewałam i nie wszystko ułożyło się po mojej myśli jak np. wybór specjalności. Tak z jednego jestem zadowolona – wreszcie odnalazłam czas dla siebie, dla swoich zainteresowań i pasji oraz dla bliskich mi ludzi, zaangażowałam się w działalność koła studenckiego, miałam przygodę z wolontariatem. Pod tym względem to były bardzo dobre trzy lata. Mogłam sobie na to wszystko pozwolić, bo zajęcia są mniej absorbujące (niż na politechnice), ale przede wszystkim rozumiem czego się uczę i mogę powiedzieć, że „wiedza sama wchodzi mi do głowy”. Dlatego wiem, że dobrze postąpiłam rezygnując z politechniki. Przede wszystkim trzeba być sobą. Trzeba próbować – oczywiście, ale kiedy widzimy że coś nie zdaje egzaminu, że bardziej nas męczy niż interesuje, to są to pierwsze oznaki, że należy zrezygnować. A potem uwierzyć, że nie będziemy żałować tej decyzji. Bo nie będziemy.
Problem zaczyna się, gdy wpadacie w spiralę rzucania. Rezygnujecie z jednych zajęć, potem z kolejnych i następnych. W wieku 22 lat wciąż jesteście na pierwszym roku, Wasze młodsze rodzeństwo ma już mgr przed nazwiskiem, ale żadne studia nie spełniają Waszych oczekiwań. Pytanie, czy warto zaczynać kolejne, czy może jednak obniżyć oczekiwania? Nie czarujmy się, żadne studia nie są idealne, każde mają wiele wad i jeśli nie wiecie, czego chcecie, to prawdopodobnie odpowiedzi nie znajdziecie na uniwersytecie. Nie wiem jak Wy, ale ja bym wtedy zrobił sobie przerwę, poszedł do roboty i zastanowił się, kim chcę w życiu być.
Jesika: Mając wykształcenie zawsze łatwiej dziś o pracę niż bez niego.Uważam, że można pogodzić utworzenie firmy z studiami zaocznymi, bądź nawet indywidualnym tokiem nauczania. Czy warto rzucać studia, bo okazuje się, że coś nam nie odpowiada? Powiem tak, na każdych znajdzie się coś co nam nie będzie odpowiadać.
Decyzja o rzuceniu studiów czy zmianie kierunku nie jest łatwa. Wpływ na nią ma wiele zmiennych, wiele racjonalnych argumentów. Niestety, często te argumenty są odrzucane, a dokonując wyboru kierujemy się strachem przed opinią innych i chęcią być konsekwentnymi. W tym wypadku to dwaj najgorsi doradcy.
A co Wy myślicie na ten temat? Warto rezygnować ze studiów i zaczynać od nowa lub w ogóle zająć się pracą, firmą i poważnym życiem?
A tak w ogóle to wpis został napisany razem z czytelnikami. Jeśli chcesz tworzyć wpisy razem z nami zapisz się na newsletter.
Licencjat kończyłam dziennie, magistra – zaocznie, bo już bardzo chciałam iść do pracy i zdobywać doświadczenie. Uważam, że nie mogłam podjąć lepszej decyzji… Żyjemy w czasach, gdzie na pierwszym miejscu jest doświadczenie zawodowe, a później cała reszta. Studia niewątpliwie uczą myślenia, więc warto wybrać to co naprawdę jest interesujące, więc jak strzał był chybiony to dlaczego nie szukać dalej?
Jeszcze studiuję i czasem mówię, że rzucę to w cholerę, ale… tak tylko mówię pod wpływem emocji i ogromu materiału, zwłaszcza w sesji. W rzeczywistości kocham swój kierunek, nie zamieniłabym go na żaden inny i jestem cholernie wdzięczna, że tak mi się udało trafić za pierwszym razem. :)
Nic nie robi tak dobrze na ukończenie studiów, jak wzięcie kredytu studenckiego. Serdecznie polecam :D
Wierzę :D
potwierdzam, właśnie jestem w połowie i moim motto jest „byle do licka” :D jeszcze tylko 3 semestry…
politologia, serio… ja tu chce medycyne rzucac.
A ja prawo… choć ciągle zmieniam zdanie… interesuje mnie kosmetologia ale praca po tym marna. Więc tak to się kręci ;)
Jestem na germanistyce i chce rzucać te studia. Kompletnie mnie to nie interesuje, mecze sie i płacze po nocach. Ale tak jak jest wyżej. Nie chcę zawieść mamy i wszystkich bo wszyscy bardzo się cieszyli jak udało mu się dostać. Ale już mam naprawdę dosyć i nie mam ochoty na nic, co dopiero na naukę. Pomóżcie!