CiekawostkiPodróże

Co spakować, gdy wyjeżdżasz na pół roku do Azji?

Co spakować, gdy wyjeżdżasz na pół roku do Azji? - Ja mówię TO

Wyjeżdżam na pół roku, co powinienem spakować? – wcale nie jest łatwo odpowiedzieć na takie pytanie. Pamiętając o swoich błędach przygotowaliśmy listę nie tylko niezbędnych pozycji, ale też takich, które warto zabrać.

Pakowanie się przed kilkumiesięczną podróżą nie jest prostym zadaniem. Łatwo jest popaść w przesadę i zabrać mnóstwo niepotrzebnych gratów. Bardzo często też okazuje się, że nie zabraliśmy ze sobą czegoś, co przydałoby się na miejscu.

Z na,i było podobnie. Wzięliśmy trochę (na szczęście nie dużo) niepotrzebnych ubrań. Będąc w Azji uczyliśmy się tego, jak ułatwiać sobie życie i sukcesywnie dokupowaliśmy to, czego potrzebowaliśmy. Zdecydowanie lepiej byliśmy przygotowani do pracy niż do życia. Dlatego przygotowaliśmy listę.

Lista będzie dla Ciebie przydatna jeśli planujesz spać i żyć budżetowo lub jeśli planujesz wynająć mieszkanie w jednym miejscu na dłużej. Nie musisz wieźć tych wszystkich rzeczy ze sobą z Polski. Część z nich kupisz na miejscu, a co za tym idzie zaoszczędzisz na bagażu.

Co Ci się przyda w półrocznej podróży?

Kubki (kupione w Azji) – Azjatyckie mieszkania do wynajęcia (czy też może lepszym określeniem jest: apartamenty) w Hua Hin, które oglądaliśmy były różnie wyposażone. Bardzo rzadko posiadały kuchnię, aneks kuchenny można było uznać już za oznakę luksusu.

Mały plecak (przywiezione z Polski) – jeśli podróżujecie z dużym plecakiem, który przez kilka miesięcy ma pełnić rolę szafy, spakujcie do niego też mały plecak. My wzięliśmy płócienne plecaczki ze sznurkami (takie jak rozdają czasami na biegach, mój akurat jest z Biegu Rzeźnika). Plecaka nie musicie wieźć z Polski, w Azji znajdziecie mnóstwo propozycji.

Wieszaki (kupione w Azji) – dorwaliśmy je w sklepie typu „wszystko za 5 złotych” w Hua Hin zaraz na początku tripa i zostawiliśmy je w hotelu w Ao Nang na kilka dni przed wyjazdem. Niewielkie, poręczne i śmiesznie tanie. Bardzo nam się przydały. W hotelowych szafach zwykle wisiała zbyt mała liczba wieszaków, a zostając w jednym miejscu na nawet kilka dni lubiliśmy przepakować się lub wywiesić chociaż najważniejsze rzeczy. Wieszaki przydały nam się też do wieszania prania.

Prześcieradła (przywiezione z Polski) – do Azji południowo-wschodniej nie ma co jechać z ciepłym śpiworem (wyjątkiem są tereny górzyste w niektórych porach roku). W polskich sklepach możecie kupić cieniutkie, lekkie śpiwory, które dają komfort bycia przykrytym, ale kosztują od kilkudziesięciu do kilkuset złotych. Odpuściliśmy więc i zamiast nich zabraliśmy prześcieradła.

Głośniczek (przywiezione z Polski) – nie jest to niezbędny, ale przydatny gadżet. Przed wyjazdem dostaliśmy głośniczek od mojego najmłodszego brata Wojtka. Zachwalaliśmy go przez całego tripa, bo jednak jakość dźwięku i poziom głośności znacznie lepszy niż w laptopie. W hotelach, przy filmie oraz na plaży sprawdzał się świetnie.

Przedłużacz i złodziejki (kupione w Azji) – dwa telefony, dwa laptopy, dwa power banki, iPad, głośnik, czasami aparat i dwie szczoteczki do zębów – to zestaw rzeczy, które mieliśmy ze sobą i musieliśmy je dokarmiać prądem. Dużo? Może dużo, ale jechaliśmy pracować i żyć. Zdarzało się, że w hostelach mieliśmy dostępne jedno gniazdko na osobę. Mało, gdy chcesz podpiąć telefon, powerbank i laptopa, a czasu na ładowanie masz niewiele. Dlatego w Tajlandii kupiliśmy przedłużacz i adaptery (które później dokupiliśmy jeszcze w Singapurze). Co prawda Polska wtyczka pasuje wielkościowo do tajskiego czy wietnamskiego gniazda, ale nie jest to pełne dopasowanie – wtyczka lata, może wypaść, nie łączyć. Adaptery są tanie, więc warto się zaopatrzyć.

Coś ciepłego na podróż (przywiezione z Polski) – mimo że wcześniej napisałem, że ciepłego śpiwora nie potrzebujecie, to jednak coś ciepłego do ubrania się przyda, szczególnie jeśli planujecie jeździć autobusami (lub wchodzić do 7-eleven). W busach potrafi być naprawdę zimno. W niektórych dostaniecie koc i poduszkę, ale nawet wtedy istnieje prawdopodobieństwo, że nieźle Was przepizga. Dlatego ciepła bluza i dresy warto mieć.

„Ciepły zestaw” jeszcze zapakowany.

Ubezpieczenie (przywiezione z Polski) – o ubezpieczeniu będzie osobny wpis. Warto mieć, korzystać nie warto, ale czasami trzeba.

Multitool / scyzoryk (przywiezione z Polski) – ten prezent z kolei dostaliśmy od Maja. Dwie funkcje, z których najczęściej korzystaliśmy to oczywiście nożyk i otwieracz do butelek. Wielokrotnie ratował nam tyłek. Pamiętajcie tylko, że multitoola nie przewieziecie w bagażu podręcznym.

Czego nie wzięliśmy, a żałowałem?

Router WiFi – taki router to świetna sprawa, jeśli pracujesz w internecie. Wkładasz kartę, udostępniasz internet i surfujesz do woli. My go nie wzięliśmy, bo braliśmy ze sobą dwa stare telefony, które miały pełnić rolę routerów (i telefonów zapasowych). Jednak, pechowo żaden z nich nie działał – Huawei nie działał pod tamtejszymi kartami, a iPhone’a całkowicie trafił szlag (zakup iPhone’a uważam za drugi najgorszy zakup w życiu. Palmę pierwszeństwa dzierży laptop Della). Na szczęście Anita miała w telefonie dual sim, który nas uratował, ale w następnego tripa bierzemy router.

Kupując mobilny router pamiętajcie, by sprawdzić jego parametry – nie wszystkie urządzenia będą prawidłowo działały na innym kontynencie.

Czytnik e-booków – żałowałem bardzo. Od kilku lat przymierzam się do zakupu czytnika, ale za każdym razem rezygnuję. W Azji po raz pierwszy poczułem, że czytnik to nie tylko wygoda, ale i dostęp. Czytanie na iPadzie do najwygodniejszych nie należy, przez co już od dłuższego czasu nie mogę skończyć Pułapek Myślenia. W Azji czytaliśmy analogowo, za to po angielsku. Po raz pierwszy w życiu, zainspirowany przez Anitę, przeczytałem dla fanu, powieść w języku Szekspira: Cyfrowa Twierdza Dana Browna. Później wymieniliśmy tę książkę w hostelu na wspomnienia chłopaka, który przez kilka lat siedział w koreańskim więzieniu za przemyt haszyszu. Dwie pozycje w 5 miesięcy to dość żenujący wynik. Ale za to nareszcie przekonałem się, że potrzebuję czytnik.

Odtwarzacz mp3 – żałowałem, ale tylko troszeczkę. Nie jest to rzecz niezbędna, ale gdybym miał empetrójkę ze sobą, na pewno sprawiłoby mi to dużą przyjemność. Po co odtwarzacz? Bo bateria w smartfonie zbyt słaba. W ostatnim tripie większość zdjęć robiłem telefonem, na telefonie miałem otwarte mapy, a po całym dniu w ruchu marzyłem, by w pociągu odpalić sobie jakąś muzyczkę. Rozładowany power bank i brak dostępu do gniazdek zmuszały jednak do odłączenia słuchawek. Takich sytuacji nie było dużo, ale mp3 jest na tyle małym gadżetem, że jego posiadania wcale bym nie odczuł.

Bonus – co się jeszcze może przydać?

UNO / karty do gry/ inna mała, podręczna gra – skuteczny zabijacz czasu zawsze się przyda w podróży.

Adapter / Rozdzielacz na słuchawki 2x mini jack – warto się w nie zaopatrzyć, jeśli podróżujecie w parze. Kosztuje kilka złotych, a niezwykle podnosi komfort wspólnego oglądania filmów i słuchania muzyki.

Kabel HDMI – tego nie mieliśmy, nie żałowaliśmy, ale są tacy, którzy zabierają. Jeśli jesteście kinomanami zabierzcie. W wielu pokojach znajdziecie nowe telewizory, do których można się podpiąć i obejrzeć film.

Jak widzicie na liście znajdują się rzeczy, które zabrać trzeba, zabrać warto oraz całkiem sporo niepotrzebnych pozycji z kategorii umilaczy czasu. Lista jest otwarta, tak jak otwarte są głowy podróżników i jeśli w swoim zestawie podróżnym macie inne rzeczy, dajcie znać – uzupełnijmy razem listę.

Podziel się wpisem:

komentarze: 15

  1. Fajne zestawienie! Podróżowałam po Azji z podobnym gadżetami. Też byłam bardzo zadowolona z mini głośnika, który kupiłam przed samym wyjazdem. Z dodatkowych rzeczy to przydał mi się też bank energii, szczególnie gdy cały dzień spędzałam w podróży albo akurat nie było prądu (często w Birmie). Zrezygnowałabym chyba jedynie z wieszaków – z racji, iż podróżowałam z dosyć małym plecakiem to myślę, że mogłyby się nie wcisnąć. :)

    1. Bank energii to na 100%, my mieliśmy dwa :)
      Wieszaki kupiliśmy bardzo małe, więc zmieściły się do plecaka bez problemu. Ale jakbyśmy mieli mniejsze plecaki to pewnie też byśmy z nich zrezygnowali.

  2. Ciekawa porada z tym routerem, może i my przemyślimy. :)

  3. A jakie buty braliście? W Azji gorąc, więc jakieś sandały/klapki muszą być , ale półbuty też się przydadzą. I tak zastanawiam się czy te półbuty wystarczą na wycieczkę po dżungli, a jednocześnie jakby trzeba było iść w jakieś bardziej eleganckie miejsce (w końcu różne w tripe zaproszenia się dostaje :D )

    1. Ja brałem adidasy i klapki, Anita trampki i japonki. Sandały kupiłem na miejscu. Kupiłem też na miejscu japonki, ale zgubiłem je po 2 dniach ;). Nie jestem fanem japonek i podświadomość mi je wyrzuciła.

      Wygodne adidasy moim zdaniem wystarczą do chodzenia po dżungli, po ścieżkach i szlakach. W sandałach wszedłem tam raz, nie polecam. W półbutach wyjściowych w ogóle bym się nie pchał do dżungli :)

      1. Adidasy + japonki/klapki to chyba najrozsądniejszy wybór :) Tak jak piszesz resztę zawsze można dokupić na miejscu.

  4. Ależ techniczny ten wpis! :D Szczerze? O połowie z tych rzeczy bym nawet nie pomyślała. Kuuuurdeeee, na wakacje jadę po to, żeby od techniki odsapnąć a jeśli już mam słuchać jakiejś muzy/oglądać TV to mają to być dobroci lokalsów – nawet, jeśli uszy puchną przy tym niesamowicie ;) No, ale do multitool’a to się przymierzam od dawna – tutaj piąteczka :)

    1. Tyle że my nie jechaliśmy na wakacje, ale też pracować – stąd tyle technicznych gadżetów :) Jakbyśmy jechali typowo na wakacje pewnie byłoby ich troszeczkę mniej ;)

  5. Bardzo przydatne porady :) super wyprawa!

  6. Wszystko tak mega przydatne. Router mnie trochę zaskoczył, ale ma swoje uzasadnienie. A kupno czytnika i ja ciągle odkładam. :)

  7. Ja to bym zabrała ze sobą Polskie jedzenie i pieniądze – na pewno bym przetrwała taki wyjazd. Podziwiam zapał.

  8. O tak router to w tamtych rejonach bardzo przydatna rzecz. ?

  9. Przydatna lista! O tych prześcieradłach bym nie pomyślała – prosty, a genialny pomysł :)

  10. O, nie wyobrażam sobie wyjazdu bez ebooka i odtwarzacza mp3 ;)

  11. serio ? … dla mnie lista o wszytskim i o niczym. moze ja jestem z innej planety. tabletki do uzdatania wody, leki zatyczki do uszu, leki antymalaryczne, mugga off itp dlugie rekawy,,, ale ta jak mowie ja chyba jestem z innej bajki :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.