Nowe

Słodkie życie kibica

projekt - 42 Do Szczęścia - https://jamowie.to Ja mówię TO

Wiem, co czuje zawodnik, który biegnąc do mety słyszy na swojej drodze kibiców. Teraz wiem już też, co czuje kibic, który wspiera biegaczy na trasie.

Nie wie, jak jest z Wami, ale mi zawsze w bieganiu pomagali ludzie. Inni zawodnicy, z którymi można było porozmawiać, gdy nie szło. To właśnie oni ciągnęli, wspierali słowem i przede wszystkim swoim biegiem. Szczególnie ci starsi, bo jak tu nie przyspieszyć, gdy wyprzedza Cię na oko 65 letnia pani. Trwaliśmy wspólnie w słodkim biegowym cierpieniu, które mieliśmy pieczętować nagrodą mety.

Ale tymi, którzy motywowali najmocniej byli kibice. Uśmiechnięte mordy mijane i widziane przez ułamek sekundy, które na każdych zawodach powodowały, że chciało się wykrzesać jeszcze jedną cząstkę energii.

Kibice są jeszcze bardziej popaprani od biegaczy. Kiedy biegniesz, cały czas coś się dzieje. Jesteś w centrum uwagi, każdy się zastanawia gdzie jesteś, jak Ci idzie, co tam w trasie. Gdy kibicujesz dzieje się mniej. Najpierw czekasz. Czasami wieje przeszywający wiatr, czasami słońcem wali po oczach. Czekasz. Biegnie kilku zawodników, podrywasz się do dopingu. Przebiegają. Czekasz. Kolejnych kilku biegaczy. Krzyczysz, wspierasz. Czekasz. Zastanawiasz się, kiedy będą biec następni.

Ale czekasz  z przyjemnością, a gdy przebiegają starasz się każdą częścią ciała zmotywować ich do jeszcze lepszego biegu. Ich szybkie dziękuję, kciuki wystawione w górę, krótkie oklaski i przede wszystkim głowy pełne pozytywnych emocji powodują, że chce się dać z siebie jeszcze więcej. Bo przecież to oni walczą. Z trasą, pogodą, ze sobą. Niektórzy z innymi. To naprawdę niesamowite uczucie, gdy nieznajomy Ci kibic jakimś cudem wypatrzy Twoje imię na kartce z numerem startowym i zacznie dopingować głośno je wykrzykując. Już nawet sam numer startowy robi robotę. Pomaga, koi ból, daje siły.

Kiedyś myślałem, że stanie i kibicowanie na maratonie musi być bardzo nudne. Tym bardziej doceniałem tych, którzy czekali gdzieś na trasie i wspierali. Mimo, że widziałem ich twarze przez kilka sekund, a prawie na pewno pamiętam mniej niż 10, byli jednymi z najważniejszych ludzi w trakcie biegu. A wdzięczność za ich głośne Dajesz Dajesz! została mi na zawsze w serduchu.

Zawsze myślałem, że kibicowanie jest poświęceniem dla tych, którzy biegną. Że ludzie czują jakąś potrzebę wsparcia biegających świrów. Dzisiaj sam kibicowałem najpiękniejszej drużynie tego maratonu: 42 Do Szczęścia. I mimo, że trochę  zazdrościłem, że sam nie mogę teraz biegać, to cieszyłem się jak dziecko widząc ich uśmiechy. Kibicowałem im, ale kibicowałem też dla siebie. Bo to daje ogromnego kopa energii. A piąteczki smakują tak samo z jednej i drugiej strony.

Foto: Natalia Porzycka

Podziel się wpisem:

Tags:

komentarze: 7

  1. Uwielbiam przybijać piątki ^^ 42 Do Szczęścia faktycznie sporą ekipę dopingującą miało ;)

  2. Andrzej, świetnie zorganizowany doping z waszej strony ! Dzięki ! Podniosłeś mnie na duchu! To był mój pierwszy maraton, dziękuję za wsparcie na trasie.

    1. Cieszę się ze mogliśmy pomoc :)

      1. Cała przyjemność po mojej stronie :). Skończyliśmy to samo liceum, więc tym bardziej zobaczenie cię na trasie dodało otuchy. Rób dalej to co robisz ! Trzymam kciuki za Sri Lanke !

  3. Oj tak, doping grupy 42 do szczęścia był rewelacyjny. Wielkie dzięki dla Was! :)

  4. Biegnąc, tylko czekałem na to, aby dotrzeć do zielonego punktu dopingu, bo tam akumulatory od razu się ładowały. Dzięki!

    1. Dobrych świrów dobrze się dopinguje :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.