Nowe

Skok ze spadochronem – relacja LIVE!

Skok ze spadochronem - relacja Live na Ja mówię TO https://jamowie.to

Piątek, 9 września 2016, godzina 15.00 – o tej godzinie zacznie się jedna z największych, mam nadzieję, że nie ostatnia, przygód mojego życia. Zapinam pasy, otwieram czaszę i pędzę na spotkanie Ziemi.

Z racji tego, że robię w pory i mój mózg powoli odbiera mi umiejętność myślenia o czymkolwiek produktywnym, stwierdziłem, że jakimś pomysłem (niekoniecznie dobrym, ale zawsze jakimś) będzie prowadzenie relacji LIVE ze skoku. To znaczy z samego skoku to nie. Z tego, co już wiem od mądrzejszych, wyskakanych kolegów i koleżanek, ja sam nie będę mógł mieć telefonu ze sobą. A nawet, jeśli miałbym, to raczej nie widzę siebie lecącego w dół i piszącego do Was: Siemka! Spadamy! Jest fajnie! Weeee!

To nie jest tak, że uważam skok za jakiś wiekopomny moment, który powinien zostać zapisany na kartach ludzkości. Gdyby tak było, to nie ja wpadłbym na pomysł prowadzenia relacji LIVE. Dla wielu z Was skok ze spadochronem w tandemie (czyli z wielkim facetem, którego oddech będę czuł na karku i którego będę prosił o to, żeby mnie nie puszczał) nie jest nawet trochę połączony ze słowem adrenalina. Dla mnie jest. Dlatego chcę zrobić zapis moich przemyśleń i rozterek związanych ze skokiem. Ot, żebym mógł za 5 lat spojrzeć na to i przypomnieć sobie, jaki byłem głupi :).

18:00

Jakie niesamowite doświadczenie. Najpiękniejsze, jedno z najlepszych w moim życiu. Nie było czasu na strach. Wsiedliśmy do samolotu, Heheszki z instruktorem, zapinanie. Stres. Nie myśl, będzie fajnie. Ciesz się. Zrolluj wyjście – skocz! Było mega!

16:30

Jestem zapięty więc to już chyba zaraz…

 

15:39

5 minut temu skończyłem szkolenie, czekam na swoją kolej, nie boję się, ale mam stresa. Dostanę możliwość pokierowania spadochronem. O ile nie będę zemdlony. Pamiętam, żeby uśmiechać się do kamery. Pamiętam, że nic nie może mi się stać złego. Wierzę w to :)

15:00

Na Instagramie coś tam sobie gadam o tym całym przeżyciu, więc jesli macie ochotę posłuchać to zapraszam na  https://www.instagram.com/jamowieto/

14:54

Taką pogodę mamy.

image

14:51

Jesteśmy na miejscu. Pogoda piękna, niebo bezchmurne. Podpisałem dokumenty, czekam na moją kolej. Z jednej strony mam piętra, z drugiej strony chyba już pogodziłem się z losem i co ma być to będzie, nie :D? Będzie fajnie. Jak jechaliśmy tutaj to wystawiłem głowę przez okno samochodu, tak poprostu żeby poczuć wiatr we włosach :D

13:50

jedziemy :D okurwaokurwaokurwaokurwa huhuhuhuhuhu

13:10, 2 godziny 50 minut do skoku.

Jasne, że się boję. Strach staje się większy z każdą minutą, ale chyba byłby dziwne, gdybym się nie bał. Ktoś kiedyś powiedział, nie wiem kto i nie wiem kiedy, że trzeba robić rzeczy, żeby przestać się bać, a nie robić rzeczy, których przestaliśmy się bać. Mądre.

Mam tylko nadzieję, że instruktor, który będzie do mnie przyczepiony nie zacznie się do mnie dobierać. Co wtedy czynić: czy odpiąć się i rzucić w objęcia wysokości, czy czekać i trwać, zacisnąć zęby i wytrzymać.

11:40, 3 godziny 20 minut do skoku.

This shit is getting serious. Całą drogę do Mławy przespałem, teraz pijemy kawę w Mławie. Trochę ogarniam, bo w sumie piątek, a każde skupienie na zadaniu jest jak łyk chłodnej wody na maratonie. Bezcenne. Poziom stresu mimo wszystko oceniam jako zaskakująco niewysoki. To chyba dobrze.

9 września, 7:00, 8 godzi  do skoku.

Pół godziny temu wstaliśmy, przywitani kolejnym spektakularnym wschodem słońca. Poranek bez kawy, jedziemy do Mławy. Piękny dzień, żeby umierać :D – właśnie tak śmieszkuję od rana.

image

8 września 23:50 – 15 godzin 10 minut do skoku.

W nocy wszystko wydaje się być trudniejsze. To nadchodzi :D

8 września 21:54 – 17 godzin 6 minut do skoku.

Nie myślę o skoku. Nie myślę o skoku.

8 września, 18:18 – 20 godzin 42 minuty do skoku.

Poszedłem na dach i spojrzałem na Toruń z góry. Jutro to wszystko będzie takie malutkie. Skończyłem pracę na dzisiaj. Jutro nie pracuję. Mogę do woli myśleć, analizować, wizualizować sobie, że będzie cudownie i wspaniale. Przed egzaminami zawsze mi to pomagało. Mam nadzieję, że i jutro pomoże.

8 września, 15:23 – 23 godziny 37 minut do skoku.

Nie mam zielonego pojęcia, ile trwa szkolenie, co mi na nim powiedzą i co krzyczy się, kiedy wyskakuje się z samolotu. Bungeee to dwie proste sylaby, słowo zakończone samogłoską, dobrze się to krzyczy. A słowo Spadooochrooon nie brzmi jakoś dobrze. Parachute też mi nie pasuje. To może po niemiecku? Zdecydowane, wojskowe FALLSCHRIMMoże po prostu zostanę przy AAAaaaAAaAAaaAaaa!

8 września, 13:00 – 26 godzin do skoku.

To odliczanie godzin jest dość stresujące. Zadzwoniłem do Przasnysza, żeby dowiedzieć się, co muszę zabrać ze sobą na skok ze spadochronem. Pani powiedziała, że tylko buty sportowe. Ciekawe, czy pod kombinezonem jestem nagi, czy jednak mam standardowe ubranie.

Mam nadzieję, że buty mi nie spadną podczas lotu. Gdy skakałem na bungee najbardziej zestresowałem się w momencie, w którym o mało nie straciłem buta, który lekko się zsunął w momencie szarpnięcia. Myślałem, że się zrywam z liny.

8 września, 10:00 – 29 godzin do skoku.

Od kilku dni staram się wykonywać wszystkie czynności z precyzją robota, bez przerwy słucham muzyki i rzucam się w wir pracy, byle tylko mieć na głowie jak najwięcej. A gdy nie mam, staram się rozładować stres żartami, samo-upokorzeniem, głupawką. Cieszę się, że przy tym wszystkim mam dobry humor, więc być może ten strach to taka naturalna ekscytacja.

Porównuję to sobie z ostatnimi wizytami u dentysty. Leczenia kanałowego też się bałem (i to bałem jak cholera), ale gdy opowiadałem komuś, że będę leczył kanałowo zęba, to gęba mi się nie śmiała i nie śmieszkowałem, tylko byłem poważnie zestresowany…

8 września, 9:00 – 30 godzin do skoku.

Skąd w ogóle wziął się pomysł na skok ze spadochronem?

Bilet (bo to chyba bilet?) na skok dostałem od moich przyjaciół na urodziny. Kilka miesięcy temu taki sam prezent daliśmy Asi, Marcinowi i Michałowi. Pomysł na prezent? Genialny! Ich miny? Bezcenne! Doświadczenie? Na całe życie! Parę dni później powiedziałem Damianowi, że sam chciałbym dostać taki prezent. Ale teraz to sam nie wiem, czy chciałem, czy tylko tak gadałem.

Nie no dobra, jasne, że chciałem. Skok ze spadochronem to marzenie, które odkładałbym w nieskończoność. Zawsze znalazłbym dobrą wymówkę, by tego nie zrobić. Bo drogo, bo daleko, bo w sumie to nie wiem, czy tak naprawdę chcę. I siedząc na starość w bujanym fotelu zagryzałbym sztuczną szczękę i zastanawiał się, czemu jednak nie skoczyłem.

Teraz nie mam wyjścia. Muszę skoczyć. Raz dla siebie. Dwa, bo wstyd przed ekipą. W sumie tę relację piszę też dla nich. Niech wiedzą, co mi zrobili z głową.

 

Podziel się wpisem:

Tags:

komentarze: 2

  1. Jak gdzie i za ile? Tez chce!

    1. Przasnysz, skok z Grouponem kosztuje 700 zł, często są chyba jakieś oferty. Możesz wybrać też na pewno Karpacz i nie wiem, jakie jeszcze miejsca :).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.