Jeśli chcesz porozmawiać na temat Kościoła, to pamiętaj, żeby narzekać i mówić, jak bardzo ta instytucja jest przestarzała. Bo jeśli będziesz chciał porozmawiać merytorycznie, to usłyszysz: Ja tam nie chodzę. I niczego się nie dowiesz.
Według danych Kościoła Katolickiego około 95% Polaków to osoby ochrzczone. Nie dałbym sobie ręki uciąć, że dzisiaj wciąż chrzci się 9,5 na 10 urodzonych w naszym kraju dzieci, ale jestem w stanie uwierzyć w to, że głowy maluchów końca lat 80. były masowo polewane wodą święconą.
Wychowanie, znajomi, własne rozważania i wreszcie cała masa kompromitujących błędów Kościoła doprowadziły do tego, że liczba praktykujących wiernych z roku na rok drastycznie spada. Jednak jestem głęboko przekonany, że 90% z Was było w swoim świadomym życiu przynajmniej raz w kościele i coś z tego pamiętacie. Macie więc jakieś zdanie na ten temat.
Dlatego totalnie nie mogę zrozumieć, że tak wielu ludzi ma problem z tym, żeby w sposób neutralny porozmawiać o religii katolickiej. Chyba mogę napisać naszej religii, bo chcąc nie chcąc żyjemy w kraju, w którym chrześcijaństwo wciąż ma spory wpływ na nasze życie, a większość z nas formalnie przynależy do Kościoła Rzymskokatolickiego.
Jeszcze na studiach mieszkałem z takim ziomkiem, który zawsze chodził do kościoła. Siedzimy jednej niedzieli około 18 ze znajomymi, oglądamy mecz Barcelony, nagle w korytarzu pojawia się Piotrek.
– Siema siema co tam nie oglądasz meczu z nami?
– Nie idę do kościoła.
– Aaaa ja to nie chodzę, nie pamiętam kiedy byłem…. Piotrek popatrzył, wzruszył rękami, poszedł.
Inna sytuacja: ostatnio rozmawiam z koleżanką o próżności w social mediach.
– Targowiska próżności
– No tak. Podobnie, jak galerie handlowe i kościoły.
– A nie wiem nie chodzę do kościoła, ale pewnie masz rację.
Żyjemy w czasach, w których ludzie nie wstydzą się pokazać swojego chuja w internecie, ale boją się powiedzieć, w co wierzą.
Naprawdę nie obchodzi mnie, czy chodzisz do kościoła. Nie musisz mnie informować o swojej niechęci do tej instytucji już na początku rozmowy. Interesuje mnie Twoja opinia. A tę na pewno masz, bo zostałeś wychowany w określony sposób. Nawet jeśli próbujesz się od tego odciąć, to media i tak uraczą Cię relacją ze mszy świętej lub wycinkami z kazania jakiegoś proboszcza. Jeśli będą to wycinki negatywne, to łykniesz je jak pelikan rybę, bo one tylko potwierdzą, jak słusznego wyboru dokonałeś. A jeśli nie będą zgadzały się z Twoim nowoczesnym światopoglądem, to je zignorujesz. I podczas jakiejś rozmowy ogłosisz wszystkim, że nie chodzisz do kościoła.
Żyjemy w czasach, w których ludzie nie wstydzą się pokazać swojego chuja w internecie, ale boją się powiedzieć, w co wierzą lub choćby porozmawiać o religii bez wcześniejszej deklaracji swojej odrębności. W niektórych miejscach dochodzi do takiego paradoksu, że osoby wierzące nie przyznają się do swojej wiary, żeby nie zostać ocenionymi przez innych. Jeśli jeszcze jesteś rodzimowiercą, buddystą lub protestantem, to zostaniesz potraktowany jako człowiek, który dokonał świadomego wyboru, ciekawostka socjologiczna, osoba otwarta. Jeśli jesteś praktykującym katolem, to jesteś dziwny i zacofany. I na pewno głosujesz na PiS.
Ta fala przede wszystkim internetowego hejtu, podkreślanie tego, jak bardzo jestem niezależny i niewierzący jest tak samo żenująca i mało śmieszna, jak obietnice wyjazdu z kraju składane po ostatnich wyborach. Taki jestem anty! Do chwili, w której nie pojedziesz do domu po słoiki i z podkulonym ogonem nie pobiegniesz do kościoła, bo Ci matka kazała. A przecież ani wiara, ani jej brak nie powinny być sądzone w kategorii dobre lub złe oraz mądre lub głupie. Dajmy ludziom żyć po swojemu i nie bójmy się dyskutować bez osądzania. To naprawdę ciekawe.
No to teraz możecie mnie usunąć ze znajomych, bo bronię tego, co niepopularne. A kwestia mojej wiary? To moja prywatna sprawa i z niej na razie nie mam zamiaru się spowiadać.
Dobre. Dzięki za ten wpis!
Trudno wypowiadać się za innych, czemu jest, jak jest. Wierzę w Boga, chodzę na msze, nigdy nie miałam problemu rozmawiać o wierze. Dla ludzi wierzących Bóg jest sensem życia, drogą, celem. Coraz większej liczbie ludzi nie po drodze do tych wartości,które wyznacza wiara.
Ciekawe, myślałem o tym 10 minut przed wejściem na kompa :D
Jakbym miał się ustosunkować – w wieku 15-16 lat każdy z nas ma już na tyle osobistych doświadczeń i choć trochę ukształtowany światopogląd, aby samemu móc szukać własnej wiary (nie mylić z religią). Najgorsze jest to, że ogromna liczba osób chodzących co niedzielę do kościoła nigdy nie złapała za Biblię i nie zaczęła jej STUDIOWAĆ (przeczytanie raz nic nie da, nie zrozumiesz za dużo). Poza tym jesteśmy „przymusowo” ochrzczeni i „przypisani” do chrześcijaństwa w Polsce. Jak mogę stwierdzić czy chcę być chrześcijaninem, skoro nawet nie liznąłem nauk innych religii (miałeś kiedyś w ręku Koran, Torę lub Kybalion?). Każda religia u swych źródeł próbuje opisać to samo – istnieje coś o wiele silniejszego od nas, czego nasz ograniczony umysł nie potrafi zamknąć w jednym pojęciu. Określenie Bóg przez tysiąclecia zostało na tyle zniekształcone, że każdy słysząc to myśli o czymś innym. W końcu „Wszystko ma tylko takie znaczenie, jakie mu nadamy…” :)
Dobrze Andrzej, że poruszasz również niewygodne tematy, pozdro!
Może i mieliśmy, ale pamiętaj że w tym wieku to rodzina jest punktem nacisku na obowiązki jakie należy wypełniać wobec grupy religijnej.
Ostatnio spotkałem się z sytuacją kiedy młoda dziewczyna musiała przyjąć sakramenty ponieważ rodzice chcieli ją wydziedziczyć.Postawili ją pod ścianą. „nie chcem, ale muszem”
Inny przypadek, dwoje osób wzięło ślub we własnej wierze (nie chrześcijańskiej, nie judaistycznej, nie islamskiej) – nawet w gazecie był cały artykuł, ze zdjęciami. Ale rodzina zmusza ich do wzięcia ślubu w KK.
Dzięki Kuba, celna uwaga z tym nie czytaniem Biblii i innych ksiąg.
Dzięki za wpis :)
Wiecie, jestem chrześcijanką, zawsze byłam blisko Boga, wiary. Nie wstydzę się tego.
Poznałam ostatnio chłopaka-jest muzułmaninem. Pyta mnie o moją wiarę, ja o jego. Rozmawia mi sie z nim lepiej niż z niejednym „ochrzczonym”, który przestrzega przed tą relacją i dziwi się dlaczego jestem z kimś kto nie ma tego samego wyznania. Nie wiem czy mój przyjaciel zostanie katolikiem. Nie tego chcę najbardziej. Chcę żeby znalazł tą drogę jaką Bóg mu wyznaczył. Aby był szczęśliwy. tak po prostu.
Budowanie wiary to nie tylko spotkania grup oazowych, parafialnych, rekolekcje.. Wiarę buduje sie całe życie, pośród całego świata. Pamiętajmy, że najważniejsze to być autentycznymi, być tymi którzy naprawdę wierzą, a nie tylko chcą pokazać że wierzą..
Pozdrawiam :)
„Żyjemy w czasach, w których ludzie nie wstydzą się pokazać swojego chuja w internecie, ale boją się powiedzieć, w co wierzą lub choćby porozmawiać o religii” Tak trafne… Oprócz Świadków Jehowy :)
Haha, trafnie.
Jestem osobą wierzącą i nie ukrywam tego ale przyznam, że wypowiadanie się na ten temat nie należy do prostych. Kiedyś na wykładzie rozpoczęła się dyskusja na temat pedałów, nie minęła sekunda a pół tłumu krzyknęło „Księża”, no i się zaczęło rzucanie mięsem na kościół, a ile to oni zarabiają, jakie to h * je, itp. wtedy się wypowiedziałam, że wśród gwałcicieli jest wielu doktorów, prawników, policjantów, adwokatów, nauczycieli, profesorów ludzi którzy tak samo jak i ksiądz powinien zachowywać się w sposób moralny(tylko o tych przypadkach nie mówi się w telewizji ). Jasne, rozumiem, że księża nie są święci i że przez to psują wizerunek kościoła. Przez moją wypowiedz, niektórzy usunęli mnie z znajomych na Facebooku i na każdym kroku komentują moje zachowania. Osoby które miały podobne zdanie do mojego, przychodzili po zajęciach mówiąc mi o tym ale w grupie wstydzili się wypowiadać. Moja była nauczycielka wyzwała mnie, że w takie głupoty wierze. Andrzej masz racje w tych czasach łatwiej się przyznać, że cnotę straciło się w wieku 10lat i , że wszystko w życiu się „przepukało” oprócz JEŻA , niż przyznać się do tego że czeka się do ślubu. Pozdrawiam :)
Nie zgadzam się z Tobą. Są raczej teraz takie czasy, że obciachem jest przyznanie się wśród kumpli, że jest się osobą wierzącą. Abstrahując od kwestii kościoła (bo tu wkraczają jeszcze aspekty natury ideologicznej, politycznej itd) ? wyobraźcie sobie sytuację, że kumple idą na piwo i jeden do nich mówi: „Dołączę do Was za 15 minut, bo chcę jeszcze wstąpić do kościoła się pomodlić”. Brzmi bardziej orientalnie niż: „Możemy iść na piwo w niedzielę o każdej porze, i tak nie chadzam do kościoła”.
Więc dlaczego się ze mną nie zgadzasz?
A według mnie wszystko to ma jakąś swoją przyczynę. Od wielu lat nie praktykuję, mało tego – nie wierzę. Jako osoba niewierząca spotykam bardzo wiele osób. I faktycznie masz rację, nikt nie potrafi rozmawiać o wierze bez emocji, bez osądzania co jest bolesne. Kiedy oznajmiam komuś – jestem niewierzący, na ogół kończy się to tak – że słyszę „Bóg mnie zesłał by Cię nawrócić”. Ja nie potrzebuję nawracania, nie potrzebuję wierzyć – ale czasami mam ochotę podyskutować o Bogach i wierzeniach. Dziwi mnie dlaczego tak dziwnie na mnie patrzą.
Dziwnie spojrzy na mnie tylko katolik. W rozmowie z buddystą czy świadkiem jehowy nie odczuję swojej odmienności – możemy dyskutować. I niby jehowa to ludzie którzy robią wszystko by przeciągnąć Cię na swoją stronę (utarty schemat) jednak nie odczułem tego, na ogół na swoją stronę próbują mnie przeciągnąć katole.
A dlaczego nie wstydzimy się pokazać chuja, a rozmowa o własnym wierzeniu przychodzi z problemem – to proste. Od 12 lat prowadzę firmę – wiele współpracy się zakończyło – bo – jestem niewierzący. Wiele osób wytyka mnie palcami. Ludzie lansują modę na wiarę katolicką. Jednak kiedy spytasz takiej wierzącej osoby – w co tak naprawdę wierzy, dlaczego wierzy i choćby jak ma na imię Bóg – nagle otwierają gębę jednak nie wiedzą co powiedzieć.
Jest jeszcze kolejna sprawa. Czym tak naprawdę jest wiara – skoro kiedy jeszcze chodziłem do kościoła słyszałem tam różne mądrości z pogranicza ludzkości i dobroci – nie zauważyłem ich w życiu – gdyż ludzie wiarę – praktykują jedynie w kościele podczas tej zasranej godziny, po wyjściu z niego moralne zasady narzucane przez kościół znikają. Czemu więc dziwić się obecnej sytuacji skoro wiara – jest lansowana i tu zależy w jakich kręgach się obracamy takie lansowanie jest. Amen.
Zgodzę się z tym, że ludzie nie wiedzą w co wierzą, wierzę, że najbardziej natarczywi mogą być właśnie katolicy, ale nie dostrzegam tej mody na religię i wytykania placami. Być może w niektórych środowiskach tak jest i jeśli tak jest to totalnie z tym się nie zgadzam. Wojny religijne i przymuszanie kogoś do tego, żeby zaczął wierzyć w to, co Ty wierzysz jest dla mnie brakiem szacunku dla wyborów kogoś innego.
I to jest najgorsze – nie potrafimy się szanować. Ma być tak i tak i już ! Znam osoby pobożne, znam buddystów, znam też świadków jehowy. Otarłem się o każdą wiarę. Osoby które naprawdę wierzą w jakiegokolwiek Boga – mają go w sercu – ten Bóg im nie mówi – że trzeba zbawiać świat a jedynie wyznacza jakieś zasady. Osoby które dużo mówią o wierze niewiele wiedzą, a pojęcie wiary kończy się jedynie na pokazywaniu jej i manifestowaniu. To podobnie jak z facebookiem – nie wstawimy tam zdjęcia na którym mamy obity ryj przez męża, jednak wrzucimy wszystkie wakacyjne fotki, wszystkie drogocenne przedmioty w których posiadaniu jesteśmy, a nawet te których nigdy posiadać nie będziemy. Ale co poradzisz – jesteśmy tylko ludźmi, głupimi i zamkniętymi na świat i innych.
Drogi Adrianie,
Niestety stwierdzasz, że nie potrafimy się szanować a za chwilę piszesz, cytuję: „tej zas…ej” godziny”. Ta godzina dla osób wierzących jest rzeczą bardzo istotną bo jest to dla nich msza ŚWIĘTA i jeśli piszesz o wzajemnym szacunku to uszanuj też innych i nie używaj takich zwrotów. Niestety uważam, ze sam nie stosujesz się do tego, co piszesz.
Mrau ;-) Damianie – cieszę się, że miałem okazję Cię tu spotkać. Uwierz mi – dla mnie godzina w kościele, jest zasraną godziną. Dla Ciebie – może to być najwspanialsza godzina w całym tygodniu i nie neguję tego ani Ciebie. Nie znam jednak osoby, która idzie do kościoła i przez godzinę uczestniczy w mszy świętej, znam natomiast osoby, które idą do kościoła – bo tak wypada, które podczas tej godziny robią notatki, mają czas na przemyślenia itd – ale czy jest to modlitwa ?
Nie mówię nikomu by – nie chodził bo to strata czasu. Określam rzeczy tak jak one dla mnie wyglądają. I szczerze – gdybym miał nawet co tydzień chodzić w kółko na ten sam film, prawdopodobnie po miesiącu już bym nim wymiotował – ale mam wybór prawda.
Ty natomiast czepiasz się słownictwa – zasrana godzina – co tu jest obraźliwego ? Tyle samo co w stwierdzeniu „zasrana pozycja do medytacji” – mam Damianie pełne prawo się tak wyrażać i tak myśleć i w żaden sposób nie uwłacza to nikomu. No chyba że nie mam prawa to może niech ktoś mi to wytłumaczy, co jest obraźliwego w zasranym określeniu czasu. Pozdrawiam.
A na koniec jeszcze kolejna rzecz – nigdy nie nazwę kogoś kto idzie do kościoła jedynie powielać schemat i „udawać” przed Bogiem kogoś kim nie jest osobą wierzącą. Taka osoba dla mnie jest po prostu pajacykiem, który tak tańczy jak mu grają. A teraz Ty sobie odpowiedz na pytanie – czy faktycznie w kościele większość ludzi według Ciebie – cieszy się z tej godziny i obcuje z tym Bogiem, czy może większość idzie bo musi, a po wyjściu ze świątyni wszystkie mądrości są zapominane. Ja niestety znam głównie osoby, które chodzą bo muszą i dla nich jest to nie tylko zasrana godzina, a bardzo zasrana godzina – nawet kiedy nie jest godziną !
Dziwne – mnie nikt jakoś (zadeklarowanego agnostyka z ciągotami moralnymi w kierunku deizmu chrześcijańskiego) nawracać nie próbuje, „najgorsze” z czym się kiedykolwiek zetknąłem to deklaracja tego, że dana osoba będzie się modlić w mojej intencji. A niech się modli, zaszkodzić mi to nie zaszkodzi. :)
Za to parę razy (ale to na palcach jednej ręki) spotkałem się z atakami ateistów odnośnie tego, że jak ja śmiem dopuszczać myśl, że jakakolwiek istota wyższa teoretycznie chociaż może istnieć i że dowodzi to mojego zacofania intelektualnego… :x
No dla mnie głupotą jest mówienie komukolwiek że nie ma jakiegoś boga itd. Jeżeli byłbym w stanie to sprawdzić i na 100% potwierdzić – miałbym prawo tak mówić. Odnośnie sytuacji że ateiści atakują – ciężko powiedzieć, czy są to ateiści czy tylko plebs, który myśli, że jest ateistą bo taka moda. Dosłownie jak z byciem fit – niby 50% społeczeństwa jest fit, jednak 49% tylko na fejsie. I takie osoby też będą chodzić i głośno mówić jak to oni nie ćwiczą jak to oni się zdrowo nie odżywiają, w efekcie całe bycie fit kończy się na dietetycznej coli.
Co do modlenia się za mnie – to już słyszałem – w pierwszej linii – od rodziny – głównie babcia. Ostatnio nawet laska z couchsuringu również ma się modlić za mnie – bo prawdopodobnie wstąpił we mnie szatan skoro jestem osobą niewierzącą.
Tak więc jeszcze raz – wierzmy sobie albo nie wierzmy, ale tolerujmy to, że inni mogą mieć inaczej. Szczególnie że wiara opiera się jedynie na domysłach i nie ma ani dowodów na istnienie boga, ani dowodów na jego nieistnienie.
Trochę tak. :)
O rany. No to nie, we mnie nikt Szatana (o dziwo) nie dostrzegł jeszcze. :D U mnie to zazwyczaj z uśmiechem jednak i bardzo pozytywnie. :)
Dokładnie, dlatego właśnie nazywa się to wiarą. Jeśli coś byś wiedział, to nie miałbyś jak w to wierzyć albo nie wierzyć, bo to by był fakt. ;)
No tu również można troszkę podryfować – bo raczej nie jestem jedyną osobą, która usłyszała „ja doświadczyłem Boga” czy z drugiej strony od ateistów „a gdyby ten Bóg istniał to nie było by….”.
W temacie religii tak jak w każdym innymi są totalni maniacy oraz Ci normalni. A wiadomo – jak się maniaka spotka, to on nie odpuści ;-).
A co do samej wiary – oczywiście, wierzymy w to czego nie możemy w żaden sposób zbadać, dlatego niektóre religie potępiają „wiarę” jako wiarę a nakazują „poszukiwania” – takie lekkie wprowadzenie do buddyzmu :D
Tu można odbijać piłeczkę i odbijać, ale… to jest kompletnie bezsensowne, bo wiara to jest coś czego każdy musi doświadczyć albo i nie samodzielnie i narzucanie swoich (nie)doświadczeń innym jest zwyczajnie suabe. :P
Punkt. :D
W sumie nawet chrześcijaństwo (to świadome) zdecydowanie potępia ślepą wiarę i zachęca do samodzielnego zgłębiania i poszukiwań (oczywiście poszczególne kościoły do tego jeszcze dodają konkretne autorytety w stylu papieża czy świętych, którzy… no, pełnią rolę autorytetu).
Ament ; )
atrAment może ;-)
Gdzieś już widziałam ten komentarz :D
Ten tekst uświadomił mi, jaka jestem stara. Po pierwsze: tak, rozmawiam ze znajomymi o kwestiach religijnych, nie wiedziałam, że to dziwne. Jedni są wierzący, inni nie, nikt nikogo nie wyzywa. Nigdy. Nie z takich powodów. Po drugie: Twoi znajomi idą do kościoła, bo MAMA KAZAŁA? Seriously? :D
Niektórzy moi znajomi, mający więcej niż 30 lat wciąż chowają się przed mamą z papierosami ;). Mama to mama, nie ma pertraktacji.
A wiesz, że papierosa przy mamie rzeczywiście bym nie zapaliła :D Ale to dlatego, że sama paliła przez 20 lat i uważa to za największy błąd swojego życia.
a o czym chcesz rozmawiać w temacie kościoła z innymi? o tym że ci co nie chodzą to robią źle? ;) bo to taki wiek, są młode ososby, które chodzą do kościoła i takie, które nie chodzą. Tak sami było z naszymi rodzicami, kiedy byli w naszym wieku, a z wiekiem część z nich zaczęła chodzić ponownie do kościoła (lub przestała).
Niekoniecznie musisz rozmawiać o kościele żeby dotknąć tego tematu. Z kościołem związana jest polityka, media, kultura, historia i wiele innych dziedzin. Niezależnie od tego czy chodzisz czy nie możesz mieć zdanie na ten temat.
mało merytoryczne, nie chcesz osadzać a jednak robisz to.
„Żyjemy w czasach, w których ludzie nie wstydzą się pokazać swojego chuja w internecie, ale boją się powiedzieć, w co wierzą.”
Zastanawia mnie te zdanie. I się zapytam. Dziwi cię to, że ludzie nie chcą rozmawiać otwarcie, o tych tematach, które mogą wzbudzać negatywne skutki? Przecież ludzie są strasznie nie tolerancyjni. Nie umieją zaakceptować, że ktoś żyje inaczej niż on. Nic więc dziwnego, że wielu unikają takich rozmów. Nie przez internet, ale osobiście. Bo nie wiadomo co po ludziach można się spodziewać. Może linczu. Taka mentalność, i tyle.