Chcesz być lubianym zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. To dobrze, bo mając grono znajomych łatwiej będzie Ci się piąć po drabince kariery. Do tego potrzebujesz wsparcia ludzi. Uważaj więc, by ich nie zrażać do siebie.
Niezależnie od tego, czy jesteś pracownikiem korporacji, freelancerem, czy prowadzisz swoją działalność zawsze pracujesz w otoczeniu innych ludzi. I nawet jeśli uważasz ludzkość za największy błąd ewolucji, nie będziesz w stanie całkowicie odizolować się od świata zewnętrznego. Otaczający Cię znajomi będą Ci potrzebni i – przynajmniej do momentu, w którym staniesz się jednym z najbardziej poważanych ekspertów w Twojej branży – musisz zachowywać z nimi dobre relacje.
Niektórym przychodzi to bez problemów – są na tym świecie ludzie, którzy świetnie dogadują się z każdym i w każdych okolicznościach. Osobiście znam 3, może 4 osoby, które już przy pierwszym kontakcie rozsiewają dookoła siebie pozytywną aurę. Takim ludziom wybacza się wszystko i ufa się w każdej sytuacji. Po części jest to wina ich twarzy. W 2003 roku naukowcy z Princeton udowodnili, że w większym stopniu ufamy tym, których twarze mają łagodny, trochę dziecięcy wygląd. To zła wiadomość dla osób, które mają długie nosy i małe oczy (przynajmniej jeśli chodzi o wywoływanie dobrego pierwszego wrażenia).
Jednak umiejętność zjednywania sobie ludzi nie zależy tylko od twarzy. Wychowanie, wartości, czy też po prostu charakter mają znacznie większy wpływ na to, czy inni chętnie będą z nami pracować. Wydaje się, że zasady współżycia zawodowego są proste i jasne dla każdego. Niestety, czasami świadomie, a czasami nieświadomie sami wchodzimy na minę i zrażamy do siebie innych.
Ludzie są dość uniwersalni, jeśli chodzi o to, co może ich zaboleć. Jedni są bardziej wytrzymali, innych łatwiej obrazić. Każdego jednak bolą i krępują podobne zachowania. Zebrałem je do kupy, bo w ciągu tych dwudziestu kilku lat życia pewnie zawodowo zraziłem do siebie kilka osób i do kilku osób sam się zraziłem. Warto przeczytać i zastanowić się, czy coś zgrzyta i u Was.
Krytykuj ich pomysły, hejtuj i daj im do zrozumienia, że ich praca jest bezwartościowa
Znam takiego jednego gościa – zdolna bestia, ale na żadnym stanowisku koleś nie zagrzał miejsca na dłużej. Jeździ na szkolenia, czyta dużo książek, rozwija się, ale wszystkie jego zalety przestają mieć znaczenie, gdy z jego usta padają słowa: To jest bez sensu lub To jest do dupy.
Każdy lubi słuchać rad, o które prosi. Znośnie słucha się rad, o które się nie prosiło, ale które są wypowiadane życzliwie i zawierają konstruktywne uwagi. Z ciężkim sercem, ale jednak i szacunkiem słucha się rad, o które nie prosiliśmy, ale wypowiada je ktoś, kto się zna i kogo uważamy za eksperta. Ale rady wypowiadane złośliwie, umniejszające pracy, które są zwykłym hejtem, do tego wypowiadane przez osobę, która nie jest doświadczona w jakimś temacie, niestety tylko bolą. W krytykowanym odzywa się głośne: to nie prawda, a poziom sympatii do hejtującego spada drastycznie.
Jeśli widzisz, że ktoś robi coś, co według Ciebie jest bez sensu, to pozwól mu się sparzyć. Chyba, że w jego oczach jesteś ekspertem. Wtedy możesz pozwolić sobie na negatywne uwagi, ale nie bądź burakiem krytykującym to, że ktoś coś robi. Zrób to dobrze – z zaangażowaniem i dając propozycje rozwiązania.
Wywyższaj się
Zauważyłeś, że niektórych ludzi chętniej pytasz o rady niż innych, nawet bardziej doświadczonych znajomych? Zauważam to na każdym kroku. Znam kilku ludzi, którzy moim zdaniem są ludźmi sukcesu. Ale rozmowa z nimi przypomina wysłuchiwanie tego, jak wyjątkowi są oni i jak mało sam osiągnąłem w porównaniu do nich.
Być może dzięki temu zyskują podziw i szacunek, ale nie jest to szacunek oparty o dobre relacje.
Bądź winny pieniądze i zmuszaj ludzi do tego, by się o nie upominali
Nie ma drugiego takie tematu. Ludzie chętniej mówią o aborcji i sympatiach politycznych niż o pieniądzach, które ktoś powinien im zapłacić lub oddać. Nie mam pojęcia, z czym jest to związane: czy ze strachem, że zostaniemy uznani za biednych i potrzebujących, czy z zasadami wychowania, według których niegrzecznym jest rozmawianie o pieniądzach.
Wśród wielu świetnych klientów, którzy płacili faktury na czas, nawet w kilka dni po wykonaniu zlecenia, trafiają się też tacy, którzy płacą kilka dni po terminie faktury. Zwykle nie informują o tym, że wpłata przyjdzie z opóźnieniem. Można na nich przymknąć oko jeśli opóźnienia są niewielkie. Gdy o pieniądze musisz dopytywać jest gorzej, ale każdemu może zdarzyć się zapomnieć o przelewie. Źle i nieprzyjemnie robi się, gdy zaczynasz napotykać na kłamstwa. Przelew poszedł, wyjdzie dzisiaj, księgowość musiała zawalić… Nigdy nie wiem, co robić z takimi ludźmi. I chyba nie tylko ja, bo fakt, że tak niewielu ludzi rozmawia o pieniądzach, które ktoś im jest winien tylko potwierdza, że rozwiązywanie takich sytuacji nie jest proste.
Ignoruj innych
Odpowiadaj na maile po kilku dniach, nie odbieraj telefonów i nie odpowiadaj na nieodebrane połączenia, nie wyciągaj ręki na powitanie – brzmi jak złośliwa litania zawodowych i towarzyskich fakapów. Do tego jeszcze dodaj ignorowanie pytań, które zadają Ci inni i mamy genialny przepis na to, jak w prosty sposób zrażać do siebie otoczenie.
Okazuj na każdym kroku brak zaufania
Zainteresowanie to jedno, zaufanie drugie. Podzielę się z Tobą czymś, czego nauczyłem się w tym roku: jeśli jakaś współpraca Twoim zdaniem śmierdzi, to lepiej od razu ją odrzucić niż później zastanawiać się, czy aby na pewno warunki są dla Ciebie korzystne. To kosztuje dużo nerwów.
Nie mówię, że należy bezwzględnie ufać każdemu. Na bezwzględne zaufanie trzeba sobie zasłużyć. Po prostu, z niektórymi partnerami biznesowymi będzie Ci nie po drodze nawet jeśli to dobrzy ludzie. Odmienność charakterów czy wartości może spowodować, że nie będzie się dogadywać. Podejmowanie takiej współpracy nie będzie dobre dla żadnej ze stron. Ty się będziesz męczył, a partner nie będzie zadowolony nawet jeśli wykonasz swoje zadanie perfekcyjnie. Będzie brakowało chemii.
Czasami lepiej rozstać się wcześniej i zarobić mniej, ale zostawić po sobie dobre wrażenie. A czasami lepiej w ogóle nie współpracować.
Pisałem wiele razy, że lubię tego bloga, bo pozwala mi podsumować pewne rzeczy, zachować wspomnienia, podzielić się czymś wartościowym. Czasami pozwala mi też spojrzeć na siebie z boku i zastanowić się, ile w takich zestawieniach jest obserwacji innych, a ile siebie. Odpowiedź nie zawsze jest łatwa i przyjemna, ale to najlepsze lekcje rozwoju, jakie kiedykolwiek otrzymałem.
Jeśli uważacie, że ludzi można zrażać też na inne sposoby, dajcie znać w komentarzach. Dobrze wiedzieć, czego się wystrzegać.
Z artykułu bije ironia, ale swoje dopowiem, zanim ktoś potraktuje pierwsze akapity na serio.
Wcale nie trzeba i nie można być przez wszystkich lubianym. Jest to wręcz podejrzane. Taka osoba cechowałaby się niezdrowym komformizmem. Chcąc dogodzić wszystkim, musiałaby podłożyć kręgosłup, i z dobrych motywacji o byciu lubianym zostałaby tylko rola elastycznej podlizującej się żmiji.
Prawdziwy sukces odnosi ten, kto ma wrogów, ponieważ mówi niepopularne rzeczy, np. prawdę (vide Jezus).
Wykorzystanie innych dopóki są potrzebni na dłuższą metę też nie przejdzie. Zły rozgłos nas wyprzedzi.
Lubię taką zależność: jeśli ze wszystkimi jest milutko, z tobą jest coś nie tak.
Pozdrawiam!
Dzięki za bardzo ciekawy punkt widzenia :). Zgadzam się, z tym, co napisałeś – wszyscy na pewno nie będą lubić tego, kto odnosi sukces. Ale warto zadbać o tych kilku, na których nam zależy, a i ich czasami potrafimy potraktować dość przedmiotowo.
Pewnie, lepiej mieć dobry PR niż czarny. ;)
Haha, i kto to napisał! :D Człowiek, który na co dzień jest dla ludzi CS. (Delikatnie pisząc; wrednym, lubiącego dogryźć, który obgaduje innych za plecami. Hipokryta!)
niektórzy nie podają nawet dłoni, naprawdę?
z taką skrajnością jeszcze się nie spotkałem
fajny artykuł, nawet jeśli bije ironia to wg mnie dobrze. nawet bym rzekł treściwy i życiowy