Chodziliśmy ulicami Rzymu i oglądaliśmy leniwe popołudnie, które każdy spędzał na swój sposób.
Pan zbierający kwiaty dla swojej żony, chłopak grający na mandolinie (tak dla siebie, nie dla pieniędzy), biegacze i ludzie uprawiający inne spory. Plus rzesze turystów przewalających się po placach i parkach. Rzym zrobił na mnie spore wrażenie, bo spodziewałem turystycznej młucki. Zobaczyłem miasto, które kroczy w swoim własnym tempie.
Bardzo ładne miasto, do którego z wielką chęcią kiedyś wrócę.
Czas na lotnisko. Do usłyszenia pewnie już ze Sri Lanki.