W wakacje celowałem w pisanie i planowanie. Jedno udało się zrealizować do końca, drugie w mniejszym stopniu. Z lekkim poślizgiem, spowodowanym natłokiem biegowych stresów, przychodzi podsumować wakacyjne plany i wyznaczyć sobie cele na wrzesień.
Nie oczekiwałem, że wakacje będą aż tak intensywne. Liczyłem się z tym, że jest wiele ciekawych projektów do realizacji, ale niespodziewanie nadciągnęły nowe. W sumie, miłe to uczucie, kiedy dzieje się wiele. Ale jest to też moment, w którym należy sobie wyznaczyć priorytety i albo sztywno trzymać się planu albo go modyfikować.
Pod koniec lipca stanąłem w obliczu takiego zadania. Pierwszą połowę miesiąca poświęciłem na pracę nad blogiem. Zrobiłem kilka planów, do głowy wparowało trochę pomysłów i w sierpniu rozpocząłem ich realizację. Myślę, że całkiem skutecznie. Przynajmniej ja jestem zadowolony z wyników.
Jednym z elementów tego całego nakręcania był e-book 25 rzeczy, które powinieneś zrobić przed 25 rokiem życia. Jak być może pamiętacie, drugim celem na sierpień było napisanie książki. Szczerze powiedziawszy, oszukiwałbym sam siebie, gdybym stwierdził, że kończąc ostatnią stronę 25 rzeczy… zrealizowałem ten cel. Wprawdzie z tego tworu jestem zadowolony, a przemyślenia w nim zawarte uważam za bardzo trafne, to jednak nie jest to ta publikacja, o której myślałem. Dlatego nie mogę sobie zaliczyć tego celu jako wykonanego. Książkę piszę nadal.
No, ale właśnie. Mniej pisałem, bo pojawiły się nowe projekty, w które się zaangażowałem, ze szkoleniem Twoja Prawdziwa Moc na czele. Pracy jest dużo, dlatego ogarnianie tego przedsięwzięcia jest jedynym wyzwaniem merytorycznym, jakie pozostawiam do realizacji w najbliższym miesiącu (nie zapominając o niedokończonej książce).
Kolejne z wyzwań września udało mi się już zrealizować. Ukończyłem Bieg 7 Dolin. 100 kilometrów w niecałe 16 godzin w jednym z najtrudniejszych ultramaratonów w Polsce. Fantastyczny sukces, ale niestety okupiony bolesną kontuzją. Dalszy plan biegowy zakładał start w maratonach we Wrocławiu, Warszawie i Poznaniu. Moje kolano już do mnie mówi, że niedzielny start na Dolnym Śląsku powinienem odpuszczam. Wolę wyleczyć nogę, żeby później móc stanąć na starcie w Warszawie, niż cisnąć w z nie w pełni sprawnym kolanem i potem (być może) zmierzyć się z długą przerwą od jakiejkolwiek aktywności. Jak już wspomniałem wyżej: kwestia priorytetów. Z tego powodu dłużej będę zdobywał Koronę Maratonów Polskich, ale zdrowie w tym momencie jest dla mnie ważniejsze.
No to spinamy tyłek i do roboty ;).
źródło zdjęcia 2: www.festiwalbiegowy.pl