Polska wieś dba o swoje podwórza. Często nawet mniejsze domy otoczone są wysokim płotem i zdobioną bramą. A co zrobić jeśli nie ma podwórka? Można na przykład wypicować sobie drzwi.
Jedną z pierwszych rzeczy, które rzuciły mi się w oczy w Tallinie były właśnie drzwi. Wielkie wrota i małe drzwiczki bardzo często miały jedną wspólną cechę – były kolorowe i zdobione na różne sposoby.
Starałem się dowiedzieć, skąd wziął się zwyczaj zdobienia drzwi przez mieszkańców Tallina. Usłyszałem o tradycji z wyspy Mihu, gdzie drzwi maluje się w kolorowe barwy, by ustrzec się przed złymi duchami. W przypadku Tallina przyczyna jest bardziej prozaiczna.
Kilka dni po powrocie napisałem wiadomość do ludzi, których poznałem w Estonii.
– Pamiętasz, jaka była pogoda, gdy tutaj byłeś?
– Tak: trochę padało, trochę wiało.
– No to właśnie dlatego – usłyszałem.
Mieszkańcy Tallina zdobią drzwi, żeby poprawić to, co nie do końca udało się matce naturze – dodać trochę barw do miejsca, w którym mieszkają. Padło na drzwi. I tak mi się te drzwi spodobały, że jeszcze będąc w Estonii postanowiłem sfotografować te, które spodobały mi się najbardziej.
Dzisiaj chcę się z Wami podzielić tym bardzo amatorskim projektem fotograficznym, który nazwałem Drzwi do Tallina. Oto i one:
Wydawałoby się, że zrobienie zdjęcia drzwi jest łatwe. Niestety odpowiednie wykadrowanie i ustawienie wszystkiego tak, by obiekty były proste (lub przynajmniej sprawiały takie wrażenie) nie jest łatwe.
Tak z ciekawości: które drzwi najbardziej Wam się podobają? Moim faworytem jest 5 i 15/16.
Ze zdjęć to 7,10 i 16. Ale może zmienię zdanie gdy będę oglądać w lipcu na żywo :)
15 : )