Zimno. Śnieg. Niedźwiedzie. Gdzieś na północy. Co jeszcze ciekawego kryje ten niewielki, leżący nad Bałtykiem kraj? Na przykład huśtawki, marcepan i ducha średniowiecza.
Jedynym państwem leżącym na północ od Polski, jakie do tej pory widziałem była Łotwa. Jadąc autostopem w lutym 2011 roku do stolicy, Rygi, o mały włos nie odmroziłem sobie stóp, nie spodziewając się, że luty może być tak mroźnym miesiącem. Mimo wszystko wizyta w tym miejscu była niesamowitym doświadczeniem, choćby z powodu możliwości pospacerowania po zamarzniętym Bałtyku.
W Tallinie raczej nie będę chodził po lodzie. Prognozy pogody na dni połowy listopada są deszczowe. Deszczowe i zimne, ale jeszcze nie na tyle zimne, by przykryć Estonię choćby odrobiną puchu, a co dopiero mówić o skuciu morza lodem.
Podobno latem 2015 roku Estonia była miejsce cieplejszym nawet od Polski, ale mimo wszystko kraj ten bardziej kojarzy mi się z zimnem i zamarzaniem, a nie kąpielami słonecznymi. Dlatego uważam, że nie ma najlepszego terminu na zwiedzanie Tallina. Zawsze możecie znaleźć kraj bardziej atrakcyjny pogodowo, ciekawszy pod względem liczby atrakcji turystycznych, bardziej zaskakujący i zróżnicowany kulinarnie niż Estonia. Mimo wszystko jeszcze będąc w liceum usłyszałem, że to stolica tego kraju jest prawie że średniowieczna i od tego czasu chciałem tam pojechać. Skoro więc każdy termin jest równie nienajlepszy na zwiedzanie Estonii wybrałem listopad.
Dlaczego warto wybrać się w podróż do tego zimowego kraju, gdzie średnia roczna temperatura wynosi tylko 5,4 st. C?
1. Żeby troszkę rozgrzać zmarznięte ciało zacznijmy od alkoholu. Jak każdy szanujący się kraj, również i Estonia posiada swój tradycyjny napitek o nazwie Vana Tallin (est. Stary Tallin). To ciemnobrązowy, mocny likier na bazie rumu, który został stworzony dopiero w 1960 roku przez estońską destylarnię Liviko. Jest więc to dość młody wynalazek. W słodkim napoju da się wyczuć nuty jamajskiego rumu, przypraw, olejka cytrusowego, cynamonu i wanilii. Występuje w kilku odmianach, ale trzy najpopularniejsze różnią się mocą: 40%, 45% i 50%. Vana Tallin jest podobno jednym z najczęściej przywożonych z Estonii suwenirów.
Trunek można spożywać w shotach lub w drinkach. Jednym z popularniejszych miksów jest tak zwany sierp i młot, czyli połączenie Vana Tallin i ruskiego szampana rosyjskiego wina musującego. Skąd nazwa? Sierp i młot podobno uderza do głowy i kosi z nóg. Innym popularnym sposobem picia likieru jest Vana Tallin coffee, czyli coś w rodzaju Irish coffee, tyle że z estońskimi składnikami.
2. Żeby nie pić na pusty żołądek warto coś przekąsić. A będąc w Tallinie warto przekąsić marcepan. Nie jestem pewien, czy kiedykolwiek jadłem ów słodki przysmak, ale jeśli nie miałem okazji, to właśnie Estonia jest idealnym miejscem na utratę marcepanowego dziewictwa. To właśnie w stolicy kraju, prawie 600 lat temu, farmaceuci z miejscowej (istniejącej do dzisiaj) apteki wymyślili słodki produkt będący – ich zdaniem – lekiem na całe zło. W tym, co miało leczyć rozsmakowała się Europa, a w Tallinie powstało muzeum marcepanu Kalev, które można odwiedzić, podziwiać słodkie figurki, obrazy i inne marcepanowe dzieła. Estońskie mamy najwidoczniej nie mówią swoim dzieciom, żeby nie bawiły się jedzeniem.
W Europie istnieje jeszcze jedna stolica marcepanu. Jest nią niemiecka Lubeka. Spór, który marcepan prawdziwszy, prawdopodobnie nigdy nie zostanie rozwiązany.
3, Lubiliście się huśtać, kiedy byliście dziećmi? Estończycy mają swój sport, który nazywa się kiiking i jest ekstremalną wersją bujania się na huśtawce. Zobaczcie sami:
4. Estonia jest niewielkim krajem, w którym łącznie mieszka mniej ludzi niż w samej Warszawie: niewiele ponad 1 300 000 ludzi. Co ciekawe, prawie 1/3 z nich to mieszkańcy Tallina. Stolica Estonii liczy około 400 000 mieszkańców. A kim oni są? Głównie to Estończycy, którzy stanowią 68% ludności. Za nimi plasuje się naprawdę duża mniejszość rosyjska, stanowiąca aż 25% mieszkańców kraju. Według spisu ludności przeprowadzonego w 2011 roku w Estonii mieszka 1600 Polaków.
5. Część mieszkańców Estonii, głównie ci z południowego-wschodu kraju, posługuje się językiem voro. Jest to język ugrofiński z podgrupy bałtycko-fińskiej (rodzina uralska) (za Wikipedią). Voro ma status języka regionalnego, jest nauczane w 26 szkołach, a co dwa tygodnie ukazuje się czasopismo wydawane właśnie w voro. Drugim obok voro językiem mniejszości etnicznych jest soto. Oba są podobno niezwykle trudne i sami Estończycy mają problem z ich zrozumieniem. Nie ma co im się jednak dziwić, my z Kaszubami i Góralami mamy tak samo.
Natomiast sam język estoński jest niezwykle seksowny, przynajmniej według Estończyków. Wiele słów w tym języku kończy się końcówką -seks. Więc pamiętaj młody podróżniku, gdy piękna kobieta w Estonii krzyczy do Ciebie Terviseks! przy biesiadnym stole, to nie zaprasza Cię do siebie, tylko życzy Ci Na zdrowie! (wiem, że to strasznie suche, ale co tam ;))
6. Estończycy są niezwykle ogarnięci pod względem technologicznym. Prawie w całym kraju jest zasięg, prawie wszędzie też można połączyć się z internetem. Darmowym. Zobaczymy, czy WiFi będzie działało na pożal-się-boże-pseudo-telefonie-z-windowsem, jeśli tak uznam Estończyków za geniuszy. Zresztą w Estonii wszystko załatwicie przez internet. Banki, urzędy – wszystko jest nowoczesne i internetowe. Być może spowodowane jest to tym, że Estonią rządzą dość młodzi ludzie. Jak się chce to można.
7. Stare Miasto w Tallinie jest świetnie zachowanym przykładem średniowiecznego miasta handlowego. Mamy więc tu sporo kościołów, ale także świeckie budynki z tamtego okresu: ratusz, kamienice czy Dom Wielkiej Gildii. Dla fanów epoki pozycja obowiązkowa i to właśnie moja licealna fascynacja tym okresem sprawiła, że Tallin trafił na moją listę MUST SEE.
Oczywiście Estonia i sam Tallin skrywają o wiele więcej ciekawostek, z którymi warto się zapoznać. Ale te mam zamiar poznać na miejscu i już ze stolicy tego nadbałtyckiego kraju zdać Wam relację, czym jeszcze warto się tam zainteresować.
Huśtałbym się.
Coś kojarzę, że gdzieś pisałeś, że jedziesz Polskim Busem – w takim razie koniecznie napisz jak przetrwałeś tą 18-godzinną podróż (bo jedziesz pewnie z Warszawy?).
Tak tak. Na razie trwam, nie jest źle :) dam znać po powrocie.
http://lmgtfy.com/?q=tallinn+prison – idealne miejsce na romantyczny spacer we dwoje ;)
Byłem, widziałem – genialne miejsce :)