BiznesPraca

Przyzwyczajenia – największy wróg postanowień

postanowienia noworoczne - https://jamowie.to Ja mówię TO

W telewizji pojawiają się newsy na ich temat, znajomi zarzekają się czego to nie będą robić, a siłownie przeżywają oblężenie. Po 2 miesiącach, cichutko, żeby nikt nie słyszał, porzucamy to, co obiecywaliśmy i mamy nadzieję, że nikt już o tym nie pamięta.

Mowa oczywiście o postanowieniach noworocznych. To taka specyficzna grupa celów, którymi zaczynamy się ekscytować zaraz po świętach, chociaż niektórzy już w Boże Narodzenie zakładają na stopy zakurzone buty do biegania i ruszają w trasę, żeby poprawić swoje przejedzone samopoczucie.

To te cele, które mają postawić nasze życie do góry nogami, spowodować ogromne zmiany i poprawić jakość każdego dnia. Nowy Rok to przecież taki magiczny okres, w którym każdemu chce się bardziej i ma więcej energii do działania.

Problem jednak w tym, że tej energii wcale nie jest więcej. Nie wiem, jak Wy, ale ja po kilku dniach świąt i imprezie sylwestrowej jestem zwykle zmęczony i rozleniwiony. Tak, jak wszyscy rozmyślam nad noworocznymi postanowieniami, ale zwykle na rozmyślaniu się kończy. Nie wierzę w magiczną moc Nowego Roku. O postanowieniach i o tym, dlaczego z nich rezygnujemy pisałem już 2 lata temu i wciąż uważam, że to jeden z lepszych tekstów na Ja mówię TO.

Problem z postanowieniami noworocznymi jest taki, że nikt tych postanowień nie bierze na poważnie. Każdy z nas słyszał znajomych obiecujących rzucenie palenia, zmianę pracy, zrzucenie zbędnych kilogramów. Ale gdybyśmy takiemu obiecującemu zadali pytanie: OK, powiedz mi w takim razie, jak masz zamiar to zrobić? to w odpowiedzi dostalibyśmy kłębek poplątanych tłumaczeń i niesprecyzowanych czynności. O ile w ogóle cokolwiek byśmy otrzymali.

Zatrzymajmy się na moment. Gdybyśmy mieli pogrupować postanowienia noworoczne wyróżnilibyśmy te, które dotyczą:

  • poprawy zdrowia i urody (zrzucę sadło, rzucę palenie, zacznę uprawiać sport, itp.),
  • realizacji celów zawodowych (dostanę awans lub podwyżkę, zmienię pracę, nauczę się języka, napiszę książkę, itp.)
  • realizacji celów osobistych (znajdę męża/żonę, kupię dom/samochód, pojadę na wakacje, itp.)

W tym roku wielkim powodzeniem cieszą się też cele, które pokazują bezsens noworocznego planowania i zdobywają ogromną popularność na Facebooku, w tym moje ulubione: W 2016 zostanę czekoladową kulką.

W tym roku wyjątkowo obrodziło też poważnymi noworocznymi wyzwaniami i postanowieniami w formie facebookowych wydarzeń. Z jednej strony takie działanie ma sens, bo to swego rodzaju publiczne zobowiązanie, do którego zawsze można wrócić. Z drugiej jednak wydaje mi się, że szansę na realizację tego postanowienia (np. W 2016 roku przebiegnę 1000 km) mają i tak wyłącznie te osoby, które do tej pory albo były aktywne sportowo albo już wcześniej zaczęły jakąś pracę nad sobą. Zmiana wywołana wyłącznie dołączeniem do grupy anonimowych osób? Nie do końca jestem przekonany, że to pomoże.

Z prostego powodu. 

Większość z nas ma nadzieję, że cel określony w postanowieniu noworocznym zrealizuje się sam. Tak, jakby wypowiedzenie na kilka dni przed końcem roku tego, co chcemy osiągnąć, miało magiczną moc zmiany rzeczywistości. Ale problem w tym, że zmiana jest procesem i to niełatwym. Jest oparta na wielu wyrzeczeniach, zmianach nawyków i walce z samym sobą. Niewielu jest gotowych na te poświęcenia wypowiadając: W 2016 roku zrobię to i to.

Tym bardziej, że wytrwanie w nowych nawykach jest niezwykle trudne, a złamanie się nawet po trzech miesiącach może doprowadzić do destrukcji naszych działań.

Dam Wam przykład. Mam takiego kumpla, który ma na imię Kuba. Kuba jest przesympatycznym człowiekiem, wszyscy lubią Kubę. Kuba uwielbia jeść, co widać po kubowym brzuszku, który z każdym naszym kolejnym spotkaniem jest większy. W połowie 2015 roku Kuba zdecydował, że przechodzi na dietę. Ponieważ Kuba jest nieźle zarabiającym młodym człowiekiem, który żyje dynamicznie i nie ma czasu na gotowanie, zdecydował się wykupić abonament na catering dietetyczny. To takie modne rozwiązanie, w którym lubują się Polacy Gorszego Sortu. No i Kuba subskrybował catering dietetyczny przez kilka miesięcy. Stracił trochę brzucha, czuł się lepiej, ale z subskrybcji zrezygnował. Po dwóch miesiącach wypełnionych piwkiem, pizzą i kebabami brzuch był znów na swoim miejscu, a Kuba był wściekły, że zmarnował pieniądze, a efektów brak.

Rozumiecie o co chodzi? Wypełnianie postanowień noworocznych wymaga dyscypliny. Jeśli pewne czynności wykonujecie przez kilkanaście lat swojego życia, to nie da się wprowadzić zmian jedynie klikając Dołącz do wydarzenia na Facebooku. Zmiana musi nastąpić przede wszystkim w głowie. I na początku będzie bolała.

Bo człowiek, który chce schudnąć na początku będzie odczuwał ciągły głód. Ten, kto nie biegał będzie walczył z sobą przed każdym wyjściem na siłownię. Ten, kto nigdy nie zostawał dłużej w pracy będzie bił się z co powiedzą inni, gdy będzie walczył o plusy potrzebne do awansu. A efekty? Czasami będą przychodziły szybciej, czasami wolniej. I to jest najbardziej załamujące i demotywujące.

Dlatego jeśli podejmujecie dzisiaj jakieś wyzwania to liczcie się z tym, że nie wytrwacie, bo nie widząc efektów będziecie za słabi, żeby wytrwać. Cel został źle określony, zadanie zbyt rozwleczone w czasie, motywacja za mała. Nie ma co się burzyć, że co mi tutaj Kozdęba pieprzysz, że jestem słaby. Popatrzcie na historię swoich postanowień noworocznych i zróbcie sobie rozliczenie, ile z nich zostało spełnionych.

Od dwóch lat nie wyznaczam żadnych postanowień noworocznych. Ostatnim jaki założyłem (3 lata temu) był dwumiesięczny detoks połączony z Insanity. Wytrwałem, w dwa miesiące zbudowałem świetną formę, którą później zaprzepaściłem wracając do starych nawyków. Bo głowa była za słaba, a ja nie do końca wiedziałem, co robić, by formę utrzymać.

Dlatego proponuję nie tyle wygłosić, co chcecie osiągnąć w 2016 roku, ale dobrze to zaplanować. Z pełną świadomością nie tylko tego, co chcecie mieć, ale przede wszystkim tego, co może pójść nie tak i z czym będziecie musieli sobie poradzić.

Swoje cele wyznaczyłem pod koniec listopada głównie skupiając się na tym, co muszę wyeliminować, żeby doprowadzić do szczęśliwego finału. I uwierzcie mi, to trudna praca, ale mam świadomość, że warto ją wykonać.

Tego życzę i Wam.

Podziel się wpisem:

Tags:

komentarze: 5

  1. Myślę, że dobrze określone cele w cale nie muszą być nieosiągalne. Dla przykładu jeśli chcemy schudnąć nie stawiajmy sobie od razu za cel zrzucić 20 kg w 3 miesiące. Zamiast tego postanówmy sobie, że codziennie będziemy chodzić na spacer chociaż na 30 min i zrezygnujemy ze słodkich przekąsek. Myślę, że każdy cel można osiągnąć jeśli go sprecyzujemy.

    1. Żeby zrobić takie coś, to musisz wiedzieć, jakie są Twoje możliwości, co chcesz osiągnąć i jak to zrobić. Ale to wtedy nie jest klasyczne postanowienie, tylko już dobrze przemyślany cel, z ogarnięciem tego, co jest możliwe, a co jest poza naszym zasięgiem :). Ale racja, wtedy to ma sens.

  2. „Po 2 miesiącach, cichutko, żeby nikt nie słyszał, porzucamy to, co obiecywaliśmy i mamy nadzieję, że nikt już o tym nie pamięta.” – dla większości osób to i tak sukces. Większość porzuci swoje postanowienia w ciągu pierwszego tygodnia (o ile w ogóle je zacznie) :D
    Co samego tytułu, to według mnie przyzwyczajenia mogą być naszym największym wrogiem, albo najlepszym sprzymierzeńcem (jeżeli dobrze je wykorzystamy) ;)

    1. Zdecydowanie, mogą być sprzymierzeńcem, ale to znaczy, że masz dobrze przemyślany cel, który chcesz zrealizować w ramach noworocznych postanowień.

  3. Ja bym powiedziała raczej, że nie dyscypliny, a więcej 'luzu’ ludziom trzeba. Od jakiegoś czasu zmieniłam swoje nastawienie do wielu rzeczy i jakoś mi te moje cele z łatwością teraz przychodzą. To jakie nastawienie w głowie mamy to istotna kwestia w życiu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.