EuropaPodróże

Jak poznać miejsce, o którym nic się nie wie?

W tym roku po raz pierwszy w życiu, tak trochę przez przypadek wybrałem się na urlop kompletnie nieprzygotowany. Bez planu, listy Co zobaczyć i – jak się okazało – internetu.

Do podróży w nowe miejsca zawsze przygotowywałem się albo bardzo dokładnie albo dokładnie. Przed Sri Lanką ustaliliśmy z Kubą 3-tygodniowy plan na każdy dzień, łącznie z rozpiską godzinową każdego z nich. Przed zeszłorocznym wypadem do Toskanii z Anitą mniej więcej wiedzieliśmy, jakie miasta koniecznie chcemy zobaczyć.

W tym roku jadąc do Chorwacji nie wiedziałem niczego. Jeszcze 2 dni przed wyjazdem celem podróży miał być Split, który ostatecznie został pokonany przez Istrię i znajdującą się w niej Pulę.

Czy był to dobry wybór?

Nie mam pojęcia.

Majówka w Puli (a konkretnie w Fazanie) była najbardziej nieprzygotowanym tripem, w który kiedykolwiek się wybrałem.

Ale właśnie czegoś takiego potrzebowałem po zbyt długiej i zbyt męczącej zimie. Miałem dość planowania, wyznaczania celów, realizacji zadań. Głowa mi od tego pękała i na myśl o przygotowaniu kolejnej listy robiło mi się niedobrze.

Spakowaliśmy plecaki i ruszyliśmy mając nadzieję, że ogarniemy się w podróży, na miejscu albo wcale. I wbrew pozorom to ta trzecia opcja wydawała mi się najprzyjemniejszą.

Cel Cel Cel

Zwykle przed wyjazdem w telefonie zapisuję wszystkie rzeczy, które chciałbym zobaczyć  w danym miejscu. Tym razem zapisałem jedynie adres kampingu, do którego mieliśmy dotrzeć. Byłem już w Chorwacji, lubię ten kraj, więc przed podróżą czułem się dosyć pewnie, spodziewając się tego, co mogę zastać na miejscu.

Jedyne, czego się nie spodziewałem, to koszt internetu na polu namiotowym. 30 złotych za godzinę korzystania z sieci? Podziękowałem bez żalu w głowie wydają zaoszczędzone właśnie pieniądze na lody i piwo. Z Polski uciekłem między innymi po to, by odciąć się od skrzynki mailowej, a 60 minut sam na sam z WiFi niechybnie skończyłoby się szybką randką z Gmailem.

W Puli zostaliśmy więc z oparami internetu z hotspotów i bez żadnej wiedzy na temat miasta i regionu. 

Po kilku dniach wypoczywania bez planu miałem (i dalej mam) mieszane uczucia. Nie było przecież tak, że pojechaliśmy wylegiwać się na plaży. Mnie to męczy bardziej niż kilkugodzinny spacer po mieście. Mimo braku listy celów chcieliśmy pospacerować, pooglądać i poznać Pulę. I gdy tak spacerowaliśmy, oglądaliśmy i poznawaliśmy, co jakiś czas trafialiśmy na ciekawy budynek, pomnik, ulicę, a mnie trochę męczyło, że nie wiem, co to jest, a co gorsze nie mogę sprawdzić tego w necie.

Może to trochę smutne, bo powinienem po prostu cieszyć się tym, co mnie otacza. Ale lubię nie tylko odczuwać, ale i wiedzieć. Szczególnie w miejscu, które nie jest tak odległe kulturowo. W Azji można po prostu odczuwać. Ta ekspozycja na całkowicie inny świat jest interesująca sama w sobie. W Europie nie ma takiej konfrontacji kultur, więc oprócz odczuć chciałbym także informacji. A jeśli na budynku nie ma tabliczki, to się nie dowiem, o co chodzi.

Jak poznać miasto, o którym nic się nie wie?

Myślałem, że ten brak doinformowania jest chwilowy i z kolejnymi dniami będzie malał, ale nic takiego się nie działo. Dziwnie czułem się z tym, że nie wiedziałem zbyt wiele na temat miejsca, w którym jestem. Wiem na pewno, że to był pierwszy i ostatni raz, gdy jadę w nowe okolice z całkowicie czystą kartą.

Ale to nie jest też tak, że jadąc w miejsce, którego zupełnie nie znacie, nie jesteście w stanie odkryć go w ciekawy sposób, jeśli wcześniej się odpowiednio nie przygotujecie.

Załóżmy, że przyjeżdżacie do miejscowości, której nigdy wcześniej nie odwiedzaliście. Informacja turystyczna jest już zamknięta (lub w ogóle jej nie ma), a bateria w smartfonie grozi, że jeśli spróbujesz go użyć do przeglądania TripAdvisora, to ona ma to gdzieś i zaraz idzie spać. Co zrobić, żeby poznać miasto w takiej sytuacji?

Przechadzaj się po centrum miasta

Jeśli gdzieś znajduje się coś ciekawego, to na pewno znajdziesz to w centrum. To zwykle najbardziej zabytkowa i najbardziej atrakcyjna część każdej miejscowości. A jeśli okaże się, że te najciekawsze zabudowania są gdzieś indziej, to w centrum na pewno znajdziesz drogowskazy z informacjami, w którym kierunku należy się kierować.

Poczuj bliskość natury

Jeśli nie centrum, to atrakcyjne mogą być obrzeża, parki, skwery i wszystkie inne zielone części miasta. Zwykle nie tak gęsto zaludnione jak place i rynki, spokojniejsze, cichsze, ale nie mniej (A często nawet bardziej) urodziwe niż zabudowania.

Szukaj tabliczek

Tabliczki znajdujące się na na budynkach mają zwykle jedną wspólną cechę: zamieszczona na nich treść napisana po angielsku.  Jeśli nie jesteście przygotowani do tripa, a czujecie wielką potrzebę poznawania, to tabliczki, przynajmniej w jakimś stopniu, opowiedzą Wam historię oglądanych zabytków.

Zrób trochę zdjęć

Będąc w Chorwacji, gdy zobaczyłem coś co wydawało mi się interesujące, robiłem temu zdjęcia. Niekoniecznie wyraźne, dbałe i elegancko wykadrowane. To miały być zdjęcia dla mnie – potrzebne po to, by po powrocie do Polski porównać je z fotkami z Googla i w ten – trochę odwrócony – sposób dowiedzieć się, co starożytnego miałem okazję oglądać.

Jeśli robicie zdjęcia telefonem, to zwykle oprócz samej fotki zapisuje się także jej lokalizacja, co znacznie ułatwia późniejsze dopasowanie fotografii do punktów na mapie.

Licz na miejscowych i hostele

Uznaję hostele za jedno z najlepszych miejsc, w których możecie uzyskać informacje na temat ciekawych punktów kontrolnych. Recepcjoniści są zawsze mili, pomocni i wiedzą dużo na temat interesujących punktów.

Popytać można też miejscowych. Tu utrudnienia są dwa. Po pierwsze miejscowi mogą nie mówić po angielsku. Po drugie zapytany na ulicy człowiek może mieć problemy ze wskazanie interesujących miejsc, których po prostu nie zna. Nie jest to tak nieprawdopodobne, jak może się wydawać. Moja znajoma, która pracuje z dzieciakami z Nowej Huty opowiadała mi nie tak dawno, że kilkoro jej podopiecznych w życiu nie było na krakowskim rynku.

Istnieje zagrożenie że przegapicie perełkę

Musicie przygotować się na to, że możesz ominąć jakąś architektoniczną, kulturową czy regionalną perełkę, o której dowiecie się dwa tygodnie po powrocie. Trzeba się z tym pogodzić. Podróżowanie bez planu zawiera w sobie odrobinę poznawczego ryzyka.

Odpocznij

Dla jednych to największa zaleta podróżowania bez planu lub gdy wszystko jest dla nich przygotowane. Dla innych to wyzwanie. Mimo wszystko postarajcie się odpocząć, zrelaksować, uwolnić głowę od natłoku myśli. Nie jest to łatwe, ale na pewno oczyszczające przeżycie. Takie, dla którego czasami naprawdę warto rzucić wszystkie plany. Choćby na 1-2 dni.

Tak, jak napisałem wyżej: na pewno nie zdecyduję się już nigdy na podróż, której nie zaplanuję. Ale piszcząc te ostatnie akapity doszedłem do wniosku (co wpłynęło na zmianę zakończenia tego wpisu), że 1-2 (a może nawet 4?) niezaplanowane, całkowicie wolne od skreślania kolejnych rzeczy z listy, dni to świetny pomysł i możliwość odcięcia się od tego, co tak dobrze znamy ze świata codziennej pracy.

Przy dłuższym urlopie taki mały niezaplanowany fragment jest więcej niż wymagany.

 

Podziel się wpisem:

Tags:

komentarze: 6

  1. A ja czasem lubię pojechać gdzieś bez celu :) Stwarza to morze możliwości poznania pominiętych w przewodnikach miejsc.

  2. Czasami zwiedzanie bez planu daje nam o wiele więcej, niż dokładnie rozplanowana wycieczka – sama wolę chodzić własnymi ścieżkami, po swojemu odkrywać nowe miejsca :)

  3. Aż tak szczegółowo nie planuję, ale wcześniej lubię wiedzieć co i jak, żeby nie przegapić ciekawych miejsc;)
    Ale czasami warto się zgubić i odkryć mniej przewodnikowe miejsca;)

  4. czasem dobrze jest zrobić coś na spontanie, choć ja jestem mistrzem organizacji, zawsze muszę mieć zaplanowane większe wyjazdy, ale wydaje mi się, że spontan daje większe możliwości, spotykasz różne miejsca, kawiarenki, ciekawych ludzi, przy planowaniu idziesz tam gdzie sobie opisałeś, czasem nie trafiając na lokalne, ciekawe miejsca :)

  5. Ja organizuję podróże dość spontanicznie i ustalam raczej ramowy program co powinniśmy zobaczyć niż na sztywno, niemniej jednak to zależy również od tego ile mamy czasu. Ale raczej skłaniam się w stronę tych spontanów :)

  6. Myślę, że warto czasami podróżować bez skomplikowanych planów, przemyśleń co będziemy zwiedzać, gdzie będziemy mieszkać itd. Plany są ważne, ale w sytuacji wakacji, odpoczynku czy po prostu wyjazdu, warto zrobić coś choć w pewnym stopniu na spątanie :) Dzięki temu nie myślimy o tym w kategorii praca, kolejny plan czy projekt

    Pozdrawiam mega pozytywnie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.