Nowe

Nienawistna ósemka – 7 zalet nowego Tarantino

Nienawistna Ósemka - Quentin Tarantino - recenzja - Ja mówię TO https://jamowie.to

Powiem wprost: jestem zachwycony, oszołomiony i oczarowany Nienawistną Ósemką. Tarantino w wielkiej formie. Musicie to zobaczyć. A gdyby ktoś miał wątpliwości – podaję 7 powodów.

Dawno nie oglądałem filmu, który nie tyle spełnił, co przekroczył wszelkie moje oczekiwania. Nienawistna Ósemka – najnowsza produkcja Quentina Tarantino – nie jest może jego najbardziej oryginalnym filmem, ale mnie zwaliła z nóg. Z kina wyszedłem zadowolony jak kibic piłki ręcznej po meczu Biało Czerwonych. Ten film ma wszystko, za co uwielbiam kino: klimat, dialogi, aktorstwo, muzykę. I nawet nie przeszkadza mi to, że to western – gatunek, którego nienawidziłem będąc małym brzdącem.

Przyznam się Wam od razu: jestem fanem Tarantino. To mój drugi, obok Tima Burtona ulubiony reżyser (do bram ulubieńców dostąpił ostatnio też Wes Anderson) i zdaję sobie sprawę z tego, że pewnie patrzę na jego twórczość przez różowe okulary. Niektórzy narzekają, że na Nienawistnej Ośemce nie da się wytrzymać. Troyann pisał na Facebooku, że zasnął na tym filmie, kilkoro znajomych też kręciło nosem, że film jest przegadany. Osobiście nie rozumiem tych utyskiwań, bo kto zna twórczość Quentina, ten wie, czego można się spodziewać.

Tekst zawiera niewielkie spojlery. Nie takie, które zepsują Wam oglądanie filmu, ale żeby nie było: ostrzegałem.

W pierwszych ujęciach filmu widz dostaje zbliżenie na figurę ukrzyżowanego Chrystusa z kupką śniegu na głowie, która swoim kształtem przypomina charakterystyczny kaptur KKK.  A potem jest już tylko lepiej. Co ciekawego tym razem zaserwował nam wielki Quentin?

1. Dialogi

Uwielbiam te (czasami pseudo) intelektualne rozważania, które prowadzą bohaterowie filmów Tarantino. W Nienawistnej Ósemce jest ich cała masa, a pierwsze rozmowy mają miejsce na kilka chwil przed uderzeniem zamieci śnieżnej. Wiatr wieje coraz mocniej, śnieg wdziera się w każdą szparę, a Samuel L. Jackson i Kurt Russel prowadzą długą, pełną smaczków rozmowę na temat przeszłości.

Osobiście nie wyrzuciłbym z tego filmu ani jednego dialogu. Być może dlatego, że każdy z nich wypowiedziany jest w fantastyczny sposób.

2. Akcenty

Te dialogi być może są tak wspaniałe, bo akcenty, z którymi mówią aktorzy są wprawdzie lekko przerysowane, ale wyraziste i miłe dla ucha. Chłonąłem każde słowo mówiącego z brytyjska Oswaldo Mobray’a (granego przez Tima Rootha), szeryfa Chrisa Mannixa z południa USA (w tej roli Walton Goggins), czy hiszpańskie przekleństwa Meksykanina Boba (Demián Bichir). Niezwykła uczta dla fanatyków ciekawego mówienia.

3. Samuel L. Jackson

Jeszcze wczoraj śmiałem się, że w USA Afroamerykanie protestują, bo żaden czarny w tym roku nie dostał nominacji do Oscara. Dzisiaj trochę bardziej rozumiem ich złość, bo Jackson za swoją rolę majora Marquisa Warrena zdecydowanie zasłużył na nominację. Tak jak w Pulp Fiction czy Django był on jednym z wielu, tak w Nienawistnej Ósemce jest tym, na którym skupia się uwaga wszystkich oglądających. I robi to bardzo dobrze.

4. O.B Jackson w skórze niedźwiedzia

Pierwszy raz popłakałem się na Quentinie ze śmiechu. Scena z wkurzonym O.B’m to scena z prawdziwego życia. Mojego życia, gdy jest mi zimno.

5. Muzyka Ennio Morricone

Tak jak Tarantino jest jednym z moich ulubionych reżyserów, tak jeśli chodzi o twórców muzyki filmowej uważam, że Ennio nie ma sobie równych. Wychodząc z kina cały czas nuciłem pod nosem temat przewodni Nienawistnej Ósemki. I chociaż nie jest to być może najlepsza ścieżka dźwiękowa Mistrza, to mimo wszystko wpada w ucho, a nagłe urywanie utworów w krytycznych momentach sprawdza się fenomenalnie. Bardzo się cieszę, że w końcu drogi reżysera i kompozytora skrzyżowały się i liczę na Oscara za ścieżkę dźwiękową dla Ennio.

6.Klimat

Stojąca pośrodku pustkowia Pasmanteria Minnie swoim klimatem przypominała mi zajazd z From Dusk Till Down. Spotkanie ośmiu bohaterów przywoływało wspomnienie Wściekłych Psów. List od Abrahama Lincolna dodawał splendoru majorowi, a historia, którą Warren opowiada staremu Smithersowi tak zagęszcza powietrze, że praktycznie można przelać je do słoika i ten słoik zakręcić. Ósemka jest niezwykle klimatyczna, a ja dostrzegam w niej odniesienia do moich ulubionych dzieł Rozdrigueza i Tarantiono, co ma dla mnie dodatkowy smak.

7. Rozpierducha

Pierwsza połowa filmu to budowanie klimatu, smakowanie atmosfery, rozkoszowanie się dialogami. W drugiej części dochodzi do tego rozpierducha najwyższej jakości. I chociaż trupów jest niewiele, to oglądanie tego, w jaki sposób żegnają się ze światem sprawia naprawdę wiele przyjemności. Krew leje się obficie, flaki latają, a mózgi przyklejają się do twarzy. Wiem, że to chore, ale: uwielbiam to!

Szedłem na nowego Tarantino z pewnymi obawami – nastraszony przez znajomych zwątpiłem i byłem przygotowany na to, że Nienawistna Ósemka może mnie zawieść. Z seansu wyszedłem uraczony przepyszną ucztą tego, co w Tarantino uwielbiam. A na dokładkę dostałem fenomenalnego Ennio, odwołania do ulubionych produkcji i dużo dobrego humoru. Nie mogę ocenić tego filmu obiektywnie. Za dużo tu smaczków, które trafiły w moje czułe miejsce. Musicie zrobić to sami. A może już widzieliście? Co myślicie?

Ocena: 8.5 / 10

Zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony filmu.

Podziel się wpisem:

Tags:

komentarze: 10

  1. Najsłabszy film Tarantino, ale i tak trzyma poziom. Jest ciut przydługi. Dla mnie mocne 7/10.

    1. 7/10 – chciałbym żeby wszystkie filmy były takie słabe ;)

  2. A nie masz wrażenia, że Tarantino od lat w kółko kręci ten sam film? Ciągle powtarzający się i do bólu wciąż ten sam schemat… wprawdzie nie oglądałem ósemki, ale już przy Django miałem serdecznie dość. Coś co było czymś nowatorskim przy wściekłych psach, za siódmym czy ósmym razem już niestety staje się nudne. Chyba, że Quentin w końcu zrobił coś innego, w takim razie zwracam honor. Film obejrzę, ale dużych nadziei raczej nie mam ;)

    1. Wiesz co, ja jestem trochę dziwny, ale mi z wiekiem coraz bardziej podobają się projekty Tarantino. Uważam nawet, że Pulp Fiction obejrzałem zbyt wcześnie i nie do końca mogłem odpowiednio poczuć ten film.
      Na Django bawiłem się świetnie, na Ósemce też, Bękarty mocno mnie zawiodły, ale to chyba dlatego, że oglądałem je w jakości Torrentino. Kręcenia jednego filmu nie zauważyłem, ale tak jak pisałem: jestem fanem i to bardzo nieobiektywnym.

  3. Właśnie punkt 7 mnie najbardziej zniechęca?

    1. To polecam skończyć na trzecim rozdziale. No i mimo wszystko – jak na Tarantino krew nie leje się aż tak gęsto.

    2. Nie można być zniechęconym do Tarantino dlatego że jest Tarantinem :P A tak serio to warto wspomnieć że rozpierducha to wartość dodana do fabuły, a nie jej treść… Każdy kto ma odrobinę świadomości historii USA i jeszcze troszkę więcej świadomości dzisiejszych sporów społecznych między obywatelami stanów, dostrzeże w tym filmie geniusz QT!

  4. Zgadzam się z każdym z punktów! Przyznam szczerze że O.B w skurze niedźwiedzia mnie także rozbawił do łez!

  5. ZGADZAM SIĘ W KAŻDYM JEDNYM SŁOWIE! :D

  6. Historia którą Warren opowiedział generałowi, tak mną wstrząsnęła… od tego momentu, żadna scena mnie nie rozśmieszyła, nawet mózg na twarzy ;)
    Po paru dniach odpoczynku psychicznego dopiero mogę powiedzieć, że to był baaardzo dobry film.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.