BiznesFirma

Moja rodzina mnie nie wspiera

Moja rodzina mnie nie wspiera - Ja mówię TO www.jamowie.to

Na szczęście ja nie muszę używać tego zdania. Niestety, wiele osób ma problem z tym, że rodzice, mąż, żona, czy nawet dzieci zamiast wspierać w realizacji określonych celów, często hamują, podcinają skrzydła i wieszczą najgorsze rozwiązania.

Jeżeli:
– Twoi rodzice chcą wybrać to, co dla Ciebie najlepsze: studia, pracę, żonę, męża;
– Twój mąż lub żona odradzają Ci zmianę pracy, bo przecież kryzys, bezrobocie i nie poradzisz sobie;
– Znajomi mówią Ci, że spełnianie marzeń nie ma sensu, a najważniejsza jest stabilizacja;
– Twoi bliscy dołują Cię, demotywują i zniechęcają do działania

powinieneś przeczytać ten artykuł.

Gdy podjąłem decyzję o przeprowadzce z Poznania do Krakowa wspomniałem o tym pobieżnie moim rodzicom. Oboje nie byli z tego powodu zadowoleni, ale stroną bardziej naciskającą była mama. Bo przecież jest teraz ciężko z pracą, bo dopiero skończyłem studia, bo tam jest pewne stanowisko i możliwości rozwoju. A ja wiedziałem, że to nie dla mnie. Niestety, poruszyłem temat, który wywołał lawinę.

Podczas kolejnych rozmów mama często pytała, co z ta pracą, że może jednak zostanę, żebym znalazł najpierw coś pewnego. Koniec końców zacząłem reagować alergicznie na wypowiedzi tego typu. Utrzymywałem się już od dłuższego czasu sam, byłem pewien, że sobie poradzę, ale wiesz: myśl, która kiedyś została rzucona, krąży gdzieś w Twojej głowie i od czasu do czasu przypomina o sobie. Złożenie wypowiedzenia stawało się trudniejsze.

W końcu nadszedł ten dzień, gdy się zdecydowałem.
I wiesz co?

Nie powiedziałem o tym moim rodzicom. Wiedziałem, że jeśli dowiedzą się w tym momencie, to zamiast szukać pozytywów, będą przeglądali czarne scenariusze, co rusz wybierając bardziej krwiste wątki i podrzucając mi je na talerz: ciągłe wypytywanie o nową pracę, wątpliwości czy sobie radzę i cały szereg innych rzeczy, które naprawdę NIE pomagają.

Do przeprowadzki przyznałem się po pewnym czasie, gdy wiedziałem, że wszystko było już mniej więcej ogarnięte i żadne zło nie czyhało na mnie w kącie.

W moim przypadku brak wsparcia bliskich pojawił się w sytuacji, w której zmagałem się ze zmianą pracy. Ale Ty możesz mieć problem z całkowicie inną sytuacją. Być może chodzi o wybór partnera, realizację marzeń, czy życiowych planów. W związku z jakimkolwiek tematem i w jakikolwiek sposób ten brak wsparcia nie byłby dla Ciebie odczuwalny, to jest to niesamowicie przykra sytuacja.

Wydaje mi się, że wsparcie od nieznajomych, którzy doceniają, to co robimy jest najprzyjemniejsze. Ale wsparcie rodziny i przyjaciół jest najważniejsze. W końcu nie oczekujemy, że ktoś, kogo na oczy nie widzieliśmy będzie gratulował odwagi i realizacji marzeń. Ale mąż, rodzice, rodzina? Tego typu wsparcie znaczy naprawdę wiele.

Jak radzić sobie z brakiem wsparcia ze strony rodziny i znajomych?

Po pierwsze, pamiętaj, że bliscy rzadko kiedy mają złe zamiary

Zwykle zależy im na bezpieczeństwie Twoim i Twojej rodziny. Słowa, które wypowiadają są wyrazem troski. Tacy ludzie często myślą, że dzięki gadaniu przemówią Ci do rozsądku, że mają rację, że trzeba ich słuchać. Zastanawiają się, co pomyślą inni, gdy Ci się nie uda? Co się stanie, gdy poniesiesz porażkę? Zapominają, że ludzie będą gadać zawsze.

I przede wszystkim zapominają, że to, czego człowiek żałuje najbardziej, to nie porażka, tylko zaniechanie działania, o którym marzyło się od wielu lat.

Po drugie, odrzucaj rady, jeśli o nie nie prosiłeś

Jeżeli nie prosiłeś o jakąkolwiek radę, grzecznie ją odrzuć. Każdy ma prawo udzielić Ci rady, jeśli uważa, że jest to rada słuszna. Ale Ty masz takie samo prawo do jej odrzucenia.

Po trzecie, nie poruszaj tematu

Jeśli nie wspierają, niech siedzą cicho. Gdy ja miałem dość słuchania rad, którymi byłem zarzucany po prostu nie poruszałem tego tematu. Gdy pojawiał się w rozmowie, zmieniałem go szybko na inny. Gdy rozmówca próbował go drążyć, jasno wyrażałem swoją niechęć do gadania o tym.

Po czwarte, wymagaj szacunku dla siebie

Masz prawo do bycia szanowanym. Argument dotyczący szacunku dla Twojej osoby jest bardzo mocny i bardzo skuteczny. Zwłaszcza, gdy rozmówca – mimo świadomości tego, że nie chcemy rozmawiać – wciąż zarzuca nas poradami. 

Wytłumacz rozmówcy jak się czujesz z powodu jego gadania, poproś o zakończenie tematu ze względu na szacunek dla Ciebie. Warto powiedzieć również, że skoro ktoś Cię nie wspiera to nie masz ochoty słuchać kolejnych czarnych scenariuszy.

Po piąte, to Ty podejmujesz decyzje

Pisałem i mówiłem to już kilka razy: jeśli ktoś nie łoży na Twoje utrzymanie to nie ma prawa podejmować za Ciebie decyzji. Nawet jeśli Twoi bliscy są przeciwni – zdecyduj się. Jeśli boisz się braku wsparcia, przeszukaj Internet. Znajdziesz wiele for dyskusyjnych, grup mastermindowych, do których możesz dołączyć, a które pomogą Ci osiągnąć to, co zaplanowałeś.

Po szóste, przedstaw twarde fakty i dobre argumenty

Jestem maniakiem list różnego rodzaju. Lista daje mi poczucie uporządkowania. Wiem, jakie punkty poruszyć, co zrobić, co kupić w sklepie. Dlatego jeżeli zamiast odcinania się od tematu wolisz rozmowę, przygotuj się do niej dobrze. Weź kartkę papieru i wypisz na niej argumenty, które świadczą za Twoją decyzją i przeciwko niej. Przedstaw argumenty swoim bliskim i poproś, żeby dopisali swoje plusy i minusy do tworzonej listy.

Pamiętaj, żeby trzymać się TYLKO FAKTÓW. Nie przeczuć, nie przemyśleń. Faktów.

moja rodzina mnie nie wspiera 2

Taka lista dodatkowo uporządkuje Twoją wiedzę na dany temat i jeszcze raz pozwoli Ci zmierzyć się z ewentualnymi wątpliwościami.

Po siódme, proś o wybaczenie

Gdy wyruszyłem w pierwszą podróż autostopem, rodzicom powiedziałem o tym po fakcie. Po fakcie dowiedzieli się również o moim pierwszym wypadzie na Woodstock. Przeżyłem, nic nie zbroiłem, wróciłem do domu z kupą doświadczeń i wspomnień.

Nie nakłaniam do uciekania z domu, bo nie jest to rozważne. Ale często lepiej prosić o wybaczenie niż pozwolenie. Z tym, że prosząc o to pierwsze musisz pamiętać, żeby podejść do sprawy maksymalnie odpowiedzialnie. W innym wypadku możesz narobić kłopotów nie tylko sobie.

Po ósme, ogranicz lub zerwij kontakt

Jeżeli osobami niewspierającymi są Twoi znajomi, to ich zmień. Ja bez żalu rozstałem się z grupą znajomych, która miała niezły ubaw z tego, czym się zajmuję. Po prostu, z dnia na dzień zacząłem przebywać z nimi o wiele rzadziej, aż w końcu kontakt zerwał się całkowicie. W zamian otoczyłem się znajomymi, którzy byli gotowi pomóc, udzielić pożądanej rady, poklepać po ramieniu. Mimo, że czasami zastanawiam się, co słychać u dawnych kumpli, to uważam, że decyzja była słuszna.

Po dziewiąte, odejdź.

Cholernie ciężko jest doradzać ludziom w temacie związków. Niestety, sytuacje w stylu: mój partner / moja partnerka NIGDY mnie nie wspierają, nie są rzadkie. Co wtedy zrobić?

Pozwól, że zadam Ci pytanie:

Czy myślisz, że chcesz spędzić całe życie z kimś, kto nie pomaga Ci realizować Twoich celów? Kto za każdym razem, gdy podejmiesz się nowego wyzwania będzie patrzył na nie z głupawym uśmiechem na twarzy i mówił, że to bez sensu, bo jest dobrze tak, jak jest?

Moją odpowiedzią jest: nie, nie wyobrażam sobie. Szlag by mnie trafił. Nie wytrzymałbym. Osobiście uważam, że wsparcie jest czymś, na czym każdy powinien opierać swój związek. Być może sytuacja jest czasami bardziej skomplikowana, ale moim zdaniem lepiej powiedzieć sobie do widzenia wcześniej, niż czekać z tym i walczyć z sobą. Oczywiście, można unikać tematu, ale przez jak długi czas? Na ile to się sprawdzi?

Być może po przeczytaniu tego artykułu zgodzisz się z moimi przemyśleniami. Być może warto przekazać go do przeczytania osobie, która Cię nie wspiera.

Jeśli poradziłeś sobie z brakiem wsparcia w rodzinie, napisz o tym w komentarzach – być może ktoś skorzysta z Twojego doświadczenia.

A na koniec mała prośba: Przeczytaj te dziewięć punktów raz jeszcze i zastanów się, czy nie jest też tak, że czasami to Ty jesteś hamulcem, który zamiast wspierać, demotywuje.

Podziel się wpisem:

Tags:

komentarze: 23

  1. Ile razy słyszałam: „Po co Ci kolejne studia? Przecież masz pracę. Znów chcesz jeździć w weekendy na zjazdy i płacić za czesne?” „Chcesz się wyprowadzić z domu? Przecież pozostali domownicy nie poradzą sobie bez ciebie. Kto posprząta? Kto zapłaci rachunki? Kto wszystkiego dopilnuje?” „Znów jedziesz w góry? Po co? Nie możesz posiedzieć w domu?” Przez długi czas wysłuchiwałam tego typu wypowiedzi. Długo stawiałam dobro swojej rodziny nad własne marzenia, cele i ambicje. W końcu zdecydowałam się na studia, które bardzo mi się podobały. I to była dobra decyzja. Co prawda nadal mieszkam z rodziną (na razie nie byłabym w stanie utrzymać się sama), ale jestem bardziej niezależna. Nauczyłam się odrobiny egoizmu. Brak wsparcia ze strony rodziny w tym co robimy rzeczywiście jest problemem. Z czasem przestałam mówić o swoich pomysłach i zamiarach a stawiać ich później przed faktem dokonanym. Chyba już przyzwyczaili się do tego że ciągle coś robię, uczę się czy gdzieś jeżdżę. Rodzina jest ważna ale nie zapominajmy o sobie.

  2. Myślę, że zrobienie czegoś „po kryjomu” jest jednym z najlepszych sposobów, aby uniknąć negatywnego wpływu bliskich. Tą zasadę zastosowałem podczas pierwszej podróży autostopem, skoku na bungee, czy skoku ze spadochronem. Wiedziałem, że jeżeli zdradzę swoje plany, pojawią się czarne scenariusze. Moja rodzina o wszystkich tych wyczynach dowiedziała się po fakcie i wcale nie zareagowali negatywnie.

    Fajne jest to, że teraz już podchodzą z większym dystansem, bo wiedzą, że i tak zrobię swoje.

    Myślę jednak, że ważnym aspektem jest pewien poziom samodzielności. Wszystkie swoje pomysły realizuję z własnej kieszeni. Jeżeli ktoś jest zależny od bliskich, to na pewno mają większy wpływ na jego decyzje.

    1. Faktycznie, coś w tym jest, że jak się zacznie przyzwyczajać rodzinę do tego, że gadanie nic nie zmieni, to potem o wiele łatwiej poradzić sobie z kolejnymi „radami”.

  3. Czyżbym był Twoim natchnieniem (środowy webinar)? :)
    Świetny artykuł! Uświadomiłem sobie dzięki niemu trochę faktów. Zobaczymy, co z niego wyniosę jak ukończę wreszcie swoją szkołę. Choć w sumie miałem ogólny pomysł jak „dopiec” rodzicom (pokazać, że nie jestem małym dzieckiem), ale dziś uśmiechnął się do mnie los – znajomy złożył mi ciekawą propozycję, która w tym celu może mi pomóc. Nie mogłem jechać do Poznania, ciekawe co powiedzą na Chiny :P

    1. Mrowqa – natchnieniem było to, że podobne do Twojego pytania pojawiają się bardzo często.
      Chiny :D? Dobra opcja! Ale bez dopiekania. Pozdrawiam ;)

      1. Z tym „dopieczeniem” chodziło mi o to, żeby postawić rodziców w sytuacji bez wyjścia gdzie moja decyzja im się nie podoba – po prostu, żeby ją zaakceptowali i zmienili podejście do mnie. Nie chcę im szkodzić na złość, bo tutaj nie o to chodzi.
        Co do Chin, to mam nadzieję, iż się uda – kolega twierdzi, iż mamy spore szanse, ale to nie jest pewne. W każdym bądź razie plan jest. Pozdrawiam! :)

        1. No to zmienia trochę postać rzeczy :D
          Trzymam kciuki za te Twoje Chiny! Sam bym się chętnie przejechał :)

          1. Dzięki! ;)
            Tak szczerze mówiąc to sobie jeszcze dziś przypomniałem o czymś innym – konkursie od Google’a – i możliwości wyjazdu do Mountain View. Po tym, jak 14-latek mieszkający w sumie w miejscowości, gdzie chodzę do szkoły, został laureatem, zostałem mocno zmotywowany. A więc – USA dodane do listy celów. Zobaczymy co się uda :)

  4. prawda jest taka, że z brakiem zrozumienia ze strony rodziny i próbami podcięcia skrzydeł ze strony bliskich osób najciężej sobie poradzić. Więzy krwi tak zwane i widniejące na papierze są dla wielu co mniej inteligentnych i wrażliwych jednostek pretekstem do bezpardonowego wyżywania się na drugiej osobie. Warto oceniać poczynania rodziny i bliskich znajomych z dystansu bo fakt, że są z Tobą blusko niczego nie usprawiedliwia a raczej zobowiązuje, by zachowywać się najlepjej jak się potrafi. Ograniczać kontakty a nawet zrywać, życie przeważnie jest za krótkie by tracić je na nerwy z powodu kogoś, kto nawet nue zamierza okazać najdrobniejszej skruchy.

    1. Opór rodziny z reguły nie wynika z perfidnego wyżywania się na drugiej osobie, ale raczej są emocjonalną mieszanką troski o bezpieczeństwo drugiej osoby, strachu przed oddaleniem się jej, patrzenia na sprawę tylko z własnej perspektywy, różnic w poglądach, czasem zazdrości?

    2. Podpisuję się wszystkimi czterema kończynami. Czasami mimo poszukiwania wspólnego gruntu, na którym można by budować kompromis natrafiamy na tą samą ścianę oporu, którą znamy z dawnych lat. Jeśli drugą stronę interesuje tylko konflikt, lepiej odejść, bo szkoda czasu i zdrowia.

  5. Ja z demotywującą rolą mojej mamy poradziłam sobie (za poradą psychologa) w następujący sposób: powiedziałam jej, że „słuchaj mamo, nie jest dobrze. Mam niesamowitego doła bo od zawsze od kiedy pamiętam mnie nie motywujesz w niczym i nie zachęcasz do niczego. Wiem, że się martwisz ale mam wrażenie że nie do końca właściwie. Naprawdę potrzebuję Twojego wsparcia bo jest mi ciężko samemu. Jeśli naprawdę nie możesz mi go dać to po porstu nic nie mów, nie komentuj. Po prostu się nie odzywaj. NIe zadziałało od razu ale mama zaczęła naprawdę się uczyć i motywować. Ostatnio namówiła mnie do przedłużenia wizy i zostania w nowej zelandii :D Warto rozmawiać

  6. Renia. Dwa tygodnie temu wyprowadzilam się od męża.. alkoholika Nie bił nie zdradza nie krzyczy po prostu nie jest obecny, nie ma pasji perspektyw, chęci do czego kolwiek przyzwyczaiłam się że nie jest spontaniczny. Nie robi prezentów niespodzianek itd kiedyś byłam w stanie nakręcić to na kino wyjazd czy nawet seks.. teraz słyszałam tylko odmowy. Zmęczony . Nie chce mi się itd. Sama próbowałam go motywować z zmiana pracy czy zdrowym stylem życia i nic. Odeszlam bo jestem zupełnie inna . Bo nie chce mieć męża tylko na papierze… Pewnie on cierpi. Ale nic nie zrobił by mnie zatrzymac.. I wiecie co jest najgorsze że w oczach mojej rodziny to ja jestem ta.zła. Nie mam wsparcia.. ostrzegalam rodziców ze to zrobię ale tylko się smialo. A teraz gdy.wczoraj dowiedzieli się że to zrobiłam nawet nie zadzwonili z pytaniem jak się czuje czy czegoś mi brakuje co cokolwiek . Jest mi bardzo przykro Ale zauważam ze brak wsparcia mam już od.dawna… za to oni wymagali bym ja.była dla nich cały czas.. Ale jestem silna i nie dam się. Obcy ludzie wspierają mnie w tej decyzji. A ja poprostu chcem być.szczęśliwa i zadbać tym razem o siebie

    1. Trzymam za Ciebie kciuki Renia. Powodzenia.

    2. Skąd ja to znam…. ?

  7. NIestety dopiero teraz dochodząc do czterdziestki dostrzegam przepaść pomiędzy oficjalną wersją prawdy o rodzinie z której się wywodzę a moimi osobistymi doświadczeniami.
    Wersja oficjalna mówi tak rodzina na poziomie, dbająca o siebie, wyczulona na swoje potrzeby, matka mało ,że troskliwa i kochająca wręcz poświęcająca się dla dzieci.
    Teraz ja w wieku 15 lat trafiam do nowego środowiska szkolnego i przeżywam szok, prawie ,że instytucjonalna przemoc, poczucie ciągłego zagrożenia, bezsilność i bezradność. Rok czegoś takiego emocjonalnie mnie zabił. Do teraz nie wyszedłem jeszcze z tego do końca.
    Co robi moja rodzina na moją prośbę o pomoc? Nic, dokładnie nic, oprócz kabaretowego anonimowego telefonu. Ta w swoim odczuciu poświęcająca się matka, oddaje mnie bandzie gówniarzy za święty spokój. Brat zajęty jest swoimi sprawami, a ojciec prawdopodobnie o niczym nie wie.
    Moja rodzina mnie wtedy zdradziła. Było dokładnie jak w bajce o zającu i psach.

  8. Po tym jak zostałam zwolniona z pracy postanowiłam starać się o dotację i założyć własną firmę; dostałam się na studia. Tylko szkoda że moi bliscy mnie nie wspierają. W dzieciństwie moja mama dbała o podcinanie skrzydeł a teraz zbliża się sesja i mój mąż liczy dni moje na uczelni, twierdząc że nie dam rady a firmę zamknę po roku.

    1. Bardzo Ci współczuję… Mam nadzieję, że udowodnisz im jak bardzo się mylą i postawisz na swoim. Trzymam kciuki!

    2. Jak najszybciej zerwij z nimi wszelki kontakt, ja zerwałam, teraz jestem sama jak palec, ale o wiele szczęśliwsza niż z toksycznymi osobami, bardziej mogłam liczyć na obca panią na ulicy niż na swoich, ich nienawidziłam za bardzo, i musiałam zerwać, by się pozbyć nienawiści, niech będą szczęśliwi, ale 1000000000000000000 km ode mnie, jedyny mój przyjaciel to pies

  9. Wysłałem mamie ten artykuł. Strasznie ciągnie mnie w dół bez próbowania mnie zrozumieć i napuszcza na mnie braci. Wiem, że to robi, bo prosi mnie o to samo w stosunku do nich. Dlatego przestałem jej mówić wiele rzeczy. Szkoda, bo byliśmy sobie bliscy, mogłem jej zaufać we wszystkim, ale jakoś tak ostatnio się źle porobiło, że źle się czuję jak mam jej powiedzieć cokolwiek. I próbowałem o tym rozmawiać, ale nie dociera moje zdanie. Mama nie wie o moich licznych podróżach, bo ukryłem przed nią zdjęcia. Mama nie wie o moich planach na przyszłość. Myślę, że o decyzjach poinformuję ją po fakcie albo w ogóle jeśli nie będzie to miało nic wspólnego z przeprowadzką. Bo mimo że cenię jej porady, to sposób ich wypowiadania jest strasznie toksyczny.

    1. Bardzo dobrze Cię rozumiem, mam nadzieję, że ten tekst w jakiś sposób pomoże jej zrozumieć Ciebie. Trzymam kciuki!

  10. Trafiłam tutaj, bo nie potrafię sobie już poradzić z moją matką. Mam 20 lat, kończę szkołę i myśl, że kompletnie nie wiem co chcę robić po zakończeniu mojej edukacji zabija mnie każdego dnia. Planuję wyjechać za granicę, całe szczęście potrafię płynnie mówić po angielsku przez to, że od dzieciństwa oglądałam tylko angielskie filmiki, a potem zaczęłam czytać też angielski książki i nim się obejrzałam mogłam oglądać filmy i seriale bez napisów. Bardzo żałuję, że wspomniałam mojej mamie o moich planach, bo od tego czasu codziennie mi to wytyka. Codziennie przypomina mi, że sobie nie poradzę i że będę w podskokach wracała do nich do domu, że powinnam nie wymyślać i zostać w moim domu rodzinnym i zatrudnić się w jakimś pobliskim sklepie. Naprawdę nie potrafię wytrzymać już tych komentarzy i docinek z jej strony, potrafię siedzieć i płakać przez kilka godzin przez to, bo uwierzyłam że nie czeka mnie w życiu już nic dobrego i że sobie nie poradzę. Żyję w bezustannym niepokoju i zamartwianiu się o moją przyszłość, nie mam siły wstawać rano z łóżka przez to wszystko. Nie mogę powiedzieć w towarzystwie mojej mamy niczego o moich marzeniach, bo pierwsze co usłyszę to jej wyśmiewanie się ze mnie. W tym roku zarezerwowałam i opłaciłam z moimi przyjaciółkami moją wymarzoną wycieczkę za granicę jako nagroda po ukończeniu szkołu, bardzo się z tego cieszyłam póki moja mama nie zaczęła codziennie mówić mi, że „zwariowałam” „powinnam myśleć o przyszłości, a nie o głupich wyjazdach” „jestem głupia, bo pieniądze mogłam sobie odłożyć na przyszłość”, już nie mówiąc o tym że moja mama wypomina mi każda moje wydane pieniądze, bo jej zdaniem powinnam ograniczyć swoje wydatki do minimum i wpłacać wszystko na konto oszczędnościowe. Mając 20 lat boję się kupić coś za WŁASNE pieniądze w obawie przed komentarzami mojej mamy. Czuję się w tym domu dosłownie uwięziona i obserwowana, czuję że nie ma dla mnie przyszłości i naprawdę piszę to płacząc. Musiałam się tutaj wygadać

    1. Cześć! Mama nadzieję, że to, że zostawiłaś ten komentarz było dla Ciebie jakimś rodzajem oczyszczenia.
      Bardzo współczuję Ci tej toksycznej sytuacji i mam nadzieję, że mimo wszystko będziesz realizowała swoje cele. Domyślam się, że Twoja mama ma dobrą motywację i jest przerażona decyzjami, które podjęłaś. W ten sposób okazuje swój strach, choćby przed tym, że jej córka wyjedzie daleko od domu. Niestety, Twoja mam nie potrafi tego odpowiednio wyrazić. Być może sama nigdy nie została tego nauczona, nie potrafi mówić o swoich prawdziwych emocjach i dlatego atakuje Cię w ten sposób…

      Jeśli masz dość tych komentarzy to ja na Twoim miejscu faktycznie nie poruszałbym tego tematu i rozmawiał o nim tylko w razie pilnej potrzeby i tylko półsłówkami. Tak. Nie zmieniał decyzji. Tak, jadę. Tak, to moja decyzja. Nie chcę o tym z Tobą rozmawiać. Znam Twoje zdanie na ten temat.

      Domyślam się, że nie będzie Ci łatwo i takie komentarze strasznie demotywują.
      Ale cieszę się, że podjęłaś decyzję, zarezerwowałaś bilety i mam nadzieję, że pojedziesz na wycieczkę i będziesz cieszyć się najlepszą przygodą swojego życia.

      A przyszłość w sklepie, w Polsce, w okolicy… czy naprawdę jest taka bardziej pewna w dłuższej perspektywie? Czy jest rozwijająca? Trzymam kciuki, żebyś podjęła najlepszą dla siebie decyzję!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.